Benjamin (2018)
Jestem rozdarty. To, co stanowiło jądro tego filmu (czyli historia dojrzewania bohatera do miłości), nie bardzo mi się podobało. Jednak "Benjamin" miał mi sporo dobra do zaoferowania.
Jak na historię miłosną, jest to film dość miałki. A przecież w tym zakresie nie mam zbyt wysokich wymagań. Tu jednak budowanie relacji przebiega opornie. Wydaje mi się, że za bardzo przytłacza ją neuroza tytułowego bohatera. Być może, gdyby jego wybranek nie był jedynie obiektem uczuć i katalizatorem, byłoby inaczej. Nie jest jednak żadną przeciwwagą do absorbującego egocentryzmu Benjamina.
Na szczęście moją uwagę przykuł inny aspekt filmu, a mianowicie obraz młodych artystów. Reżyser pokazuje ich przez ciekawy pryzmat to lekko naśmiewając się z ich pretensjonalności, to znów ze zrozumieniem pokazując ich zagubienie i kompleksy. Twórcy są tu osobami, które nie bardzo wiedzą co robić ani nawet jak. Czują jednak pęd do tworzenia, do kanalizowania swoich doświadczeń. Czasem udaje im się ulepić z tego coś ciekawego, innym razem wychodzi zakalec. Choć nieraz trudno odgadnąć co jest czym, w końcu piękno jest w oku patrzącego.
Dzięki obrazowi sceny młodej sceny artystycznej Londynu "Benjamin" mimo wszystko okazał się dla mnie całkiem przyjemnym filmidłem.
Ocena: 5
Jak na historię miłosną, jest to film dość miałki. A przecież w tym zakresie nie mam zbyt wysokich wymagań. Tu jednak budowanie relacji przebiega opornie. Wydaje mi się, że za bardzo przytłacza ją neuroza tytułowego bohatera. Być może, gdyby jego wybranek nie był jedynie obiektem uczuć i katalizatorem, byłoby inaczej. Nie jest jednak żadną przeciwwagą do absorbującego egocentryzmu Benjamina.
Na szczęście moją uwagę przykuł inny aspekt filmu, a mianowicie obraz młodych artystów. Reżyser pokazuje ich przez ciekawy pryzmat to lekko naśmiewając się z ich pretensjonalności, to znów ze zrozumieniem pokazując ich zagubienie i kompleksy. Twórcy są tu osobami, które nie bardzo wiedzą co robić ani nawet jak. Czują jednak pęd do tworzenia, do kanalizowania swoich doświadczeń. Czasem udaje im się ulepić z tego coś ciekawego, innym razem wychodzi zakalec. Choć nieraz trudno odgadnąć co jest czym, w końcu piękno jest w oku patrzącego.
Dzięki obrazowi sceny młodej sceny artystycznej Londynu "Benjamin" mimo wszystko okazał się dla mnie całkiem przyjemnym filmidłem.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz