Rocky Handsome (2016)
"Rocky Handsome" to film, który warto pokazać wszystkim tym, którzy patrzą z góry na bollywoodzkie kino widząc w nim jedynie kolorowe trywialne opowiastki o miłości. Ten film zawstydza większość produkcji hollywoodzki... przynajmniej w brutalności. Kiedy tytułowy bohater wkracza do akcji, krew się leje, a trupów jest więcej niż ziarenek piasku na Saharze. Naprawdę. "Rocky Handsome" miałby problemy z utrzymaniem kategorii R. Miejscami rzeź jest wyjątkowo graficznie zaprezentowana.
Niestety poza przemocą i brutalnością "Rocky Handsome" ma niezbyt wiele atutów. Szwankuje przede wszystkim tempo. Kiedy bohater nie musi kłaść pokotem przeciwników, to wszystko praktycznie staje w miejscu. Pierwsze pół godziny toczy się w przerażająco ślimaczym tempie. Rozumiem, że twórcy chcieli nam pokazać, w jak wielki marazm popadł bohater pogrążony w żałobie. Ale trzeba znać granice. Nawet najmniej uważny widz domyśliłby się tego na długo zanim w filmie zaczęło się coś dziać.
To mógł być świetny film, a jest tylko ok. A pewnie spodobałby mi się jeszcze mnie, gdyby nie fakt, że lubię Johna Abrahama, na którym tutaj kamera skupia większość swojej uwagi.
Ocena: 6
Niestety poza przemocą i brutalnością "Rocky Handsome" ma niezbyt wiele atutów. Szwankuje przede wszystkim tempo. Kiedy bohater nie musi kłaść pokotem przeciwników, to wszystko praktycznie staje w miejscu. Pierwsze pół godziny toczy się w przerażająco ślimaczym tempie. Rozumiem, że twórcy chcieli nam pokazać, w jak wielki marazm popadł bohater pogrążony w żałobie. Ale trzeba znać granice. Nawet najmniej uważny widz domyśliłby się tego na długo zanim w filmie zaczęło się coś dziać.
To mógł być świetny film, a jest tylko ok. A pewnie spodobałby mi się jeszcze mnie, gdyby nie fakt, że lubię Johna Abrahama, na którym tutaj kamera skupia większość swojej uwagi.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz