El guardián invisible (2017)
Rozczarowujący początek trylogii i gdybym nie wiedział, że w kolejnych częściach pojawia się Leonardo Sbaraglia, to zapewne na tym filmie zakończyłbym z nią przygodę. Reżyser Fernando González Molina ma tu bardzo twardą rękę i w sposób mechaniczny odhacza kolejne elementy klasycznego hiszpańskiego kryminału/thrillera. Mamy więc ograniczoną paletę barw, nadużywanie scen jadącego samochodu krętymi prowincjonalnymi drogami i nieustający deszcz (jest naprawdę niewiele scen plenerowych, w których nie lałyby się z nieba strugi wody). Zabrakło mi tylko wyraźniejszego podkreślenia wątków okultystyczny i kościelnych (niepotrzebnie, w drugiej części jest ich całkiem sporo).
Niestety Molina nie potrafi zrobić z tymi elementami nic pożytecznego. Buduje więc barokową, ociekającą od skomplikowanych szczegółów intrygę kryminalną, która nie była w stanie mnie wciągnąć. Finał zaś kompletnie mnie rozczarował. Przy takim zawikłaniu fabuły był on po prostu niesatysfakcjonujący i głupi. Trudno uznać, że zabójstwa tak bardzo zrytualizowane miały tak prymitywną motywację.
W ogóle wydaje mi się, że film sprawdziłby się lepiej, gdyby nie był kryminałem, gdyby śledztwo stało się jedynie pretekstem dla innej historii. Może wtedy ograne elementy udałoby się ułożyć w ciekawe konfiguracje.
Ocena: 5
Niestety Molina nie potrafi zrobić z tymi elementami nic pożytecznego. Buduje więc barokową, ociekającą od skomplikowanych szczegółów intrygę kryminalną, która nie była w stanie mnie wciągnąć. Finał zaś kompletnie mnie rozczarował. Przy takim zawikłaniu fabuły był on po prostu niesatysfakcjonujący i głupi. Trudno uznać, że zabójstwa tak bardzo zrytualizowane miały tak prymitywną motywację.
W ogóle wydaje mi się, że film sprawdziłby się lepiej, gdyby nie był kryminałem, gdyby śledztwo stało się jedynie pretekstem dla innej historii. Może wtedy ograne elementy udałoby się ułożyć w ciekawe konfiguracje.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz