Artemis Fowl (2020)

Co jest w tym Disneyu, że świetnych reżyserów zmienia w żenujących dyletantów. Najpierw Tim Burton stracił całą swoją magię, a teraz w jego ślady poszedł Kenneth Branagh. "Artemis Fowl" jest zdecydowanie najgorszą rzeczą, jaką kiedykolwiek nakręcił, a przecież "Morderstwo w Orient Expressie" nisko zawiesiło poprzeczkę.



Największym grzechem "Artemisa Fowla" jest to, że w żadnym momencie nie angażuje. Film udaje prowadzoną rzetelnie od punktu A przez B, C, D do Z opowieść. A jednak poszczególne sceny nie kleją się ze sobą. Postacie mają być zabawne, barwne, intrygujące, a są męczącymi jednowymiarowymi cieniami. Nawet sceny akcji wypadły chaotycznie i nudnie. Z rzadka znajdzie się jakieś jedno fajne zdanie lub niezły pomysł. I na tym koniec. Dobre rzeczy toną w powodzi beznadziei i pozostawało mi jedynie z niedowierzaniem przecieranie oczu, że gość, którego każdy film był dla mnie wydarzeniem, teraz kręci coś, czego nie wstydziłaby się puścić o północy jedynie jakaś mało znana stacja kablowa.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)