La vita davanti a sé (2020)

Włosi mają bardzo charakterystyczny sposób filmowego opowiadania o życiu, codzienności i radzeniu sobie z głębszymi traumami. Cechami charakterystycznymi są: narracja prowadzona z offu, budowanie całości na scenkach rodzajowych skonstruowanych tak, by prezentować codzienność i jednocześnie sugerować głębsze aspekty zdarzeń, obowiązkowo występuje lekki humor najczęściej bazujący na wybuchowych włoskich temperamentach, do tego garść mądrości życiowych i kilka scen melodramatycznej ckliwości. "Życie przed sobą" jest nieodrodnym dzieckiem takiego procesu twórczego.



O ile w przypadku wielu w gruncie rzeczy banalnych przypowieści takie postępowanie Włochów sprawdza się idealnie, o tyle tu jest inaczej. Głównie dlatego, że bohaterami filmu nie są banalne osoby. "Życie przed sobą" ma całe spektrum barwnych i nietuzinkowych postaci. Pokazuje pstrokatą wspólnotę, która istnieje pomimo wszystkich różnic, a może właśnie za ich sprawą. Jednak w rękach reżysera ten kolorowy korowód postaci blednie i sprowadza się do schematycznych bohaterów, jakich w kinie włoskim i nie tylko widziałem dziesiątki, setki. Twórca nie potrafił nadać wyjątkowego charakteru, nie pozwolił wybrzmieć traumie Rosy, nie udało mu się stworzyć przekonującego obrazu wewnętrznej podróży Momo. Wszystko, co widziałem na ekranie, było po prostu sprawnym wykorzystaniem narracyjnego schematu.

Materiał wyjściowy zasługiwał na lepsze potraktowanie. I choć fajnie było znów zobaczyć Sophię Loren w filmie, to jednak nie sądzę, że zdecydowałaby się na to po przeczytaniu scenariusza. Wydaje mi się, że przekonała ją raczej osoba reżysera, którym jest w końcu jej syn.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)