Ulysse & Mona (2018)
Studentka sztuk pięknych znudzona jest zajęciami. Pragnie obcować z prawdziwą sztuką. Jej idolem jest Ulysse Borelli, który jednak zniknął z życia publicznego. Za sprawą przyjaciela udaje jej się zdobyć adres i trafia do jego domu. Spotkanie nie przebiega zgodnie z planem. Dziewczyna nie poddaje się. Okoliczności też będą jej służyć. I tak uda jej się spędzić z artystą trochę czasu. Zamiast jednak o sztuce dowie się czegoś o życiu.
"Ulysses i Mona" to jeden z filmów o niczym. Choć nie jestem przekonany, czy jest takim intencjonalnie. Mimo że bohaterami są osoby zajmujące się sztuką, to ta praktycznie nie istnieje jako temat filmowy. Głównym wątkiem jest swoista pielgrzymka Ulyssesa, który w obliczu druzgocącej diagnozy podejmuje kontakt z osobami, które opuścił. Po co? Tego twórcom filmu nie udało się przekazać. Co wyniosła z bycia świadkiem tych wydarzeń dziewczyna? Poza paroma banałami też trudno stwierdzić, czy w ogóle jest tu jakaś lekcja. I do tego postać chłopca, która służy bardziej jako przerywnik reklamowy niż element fabularny mający jakieś uzasadnienie.
Ale filmy o niczym niekoniecznie muszą być złe. "Ulysses i Mona" pozwalają co prawda tylko zabić czas. Nie jest to jednak rzecz pełna błędów, realizatorsko niechlujna. Ogląda się to naprawdę bezboleśnie. A że nie trwa też szczególnie długo, to nie męczy. Jeśli ktoś nie lubi ciszy, ale nie chce też na niczym za bardzo skupiać uwagi, ten film jest idealny.
Ocena: 5
"Ulysses i Mona" to jeden z filmów o niczym. Choć nie jestem przekonany, czy jest takim intencjonalnie. Mimo że bohaterami są osoby zajmujące się sztuką, to ta praktycznie nie istnieje jako temat filmowy. Głównym wątkiem jest swoista pielgrzymka Ulyssesa, który w obliczu druzgocącej diagnozy podejmuje kontakt z osobami, które opuścił. Po co? Tego twórcom filmu nie udało się przekazać. Co wyniosła z bycia świadkiem tych wydarzeń dziewczyna? Poza paroma banałami też trudno stwierdzić, czy w ogóle jest tu jakaś lekcja. I do tego postać chłopca, która służy bardziej jako przerywnik reklamowy niż element fabularny mający jakieś uzasadnienie.
Ale filmy o niczym niekoniecznie muszą być złe. "Ulysses i Mona" pozwalają co prawda tylko zabić czas. Nie jest to jednak rzecz pełna błędów, realizatorsko niechlujna. Ogląda się to naprawdę bezboleśnie. A że nie trwa też szczególnie długo, to nie męczy. Jeśli ktoś nie lubi ciszy, ale nie chce też na niczym za bardzo skupiać uwagi, ten film jest idealny.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz