Al Berto (2017)
Zaczyna się nieszczególnie zachęcająco. Oto młody mężczyzna rozmawia z dziwką w małej, zabitej dechami mieścinie. Jednak słuchając ich można by uznać, że debatują ze sobą największe sławy filozofii na którymś z najsłynniejszych uniwersytetów. Jest o bólu, samotności, losie, sztuce. Bardziej wzniosłej i napuszonej rozmowy dawno nie słyszałem.
Na swój sposób byłem twórcom za tę scenę wdzięczny. Uznałem ją bowiem za ostrzeżenie przed tym, czego mogę się dalej spodziewać. A że filmowa egzaltacja rzadko kiedy mi służy, to też przygotowałem się na najgorsze. I ku mojemu zdumieniu szybko odkryłem, że choć bohater jest poetą, to równie wzniosłych artystycznych bzdetów jest w tym filmie niewiele. Owszem, od czasu do czasu pojawiają się podobne dialogi. Sama dziwka ma jeszcze kilka mądrości do wypowiedzenia. Ale większość jest dużo przystępniejsza.
W gruncie rzeczy nie jest to kino mające jakieś znaki szczególne. Opowieść o odmieńcach żyjących pożyczonym czasem w małej wiosce jest prowadzona w sposób oczywisty i bez zagłębiania się w poruszane tematy. Jak tytułowy bohater, tak i reżyser ślizga się po powierzchni, radośnie ignorując głębsze implikacje kolejnych zdarzeń. Portrety psychologiczne są dość niedbale nakreślone. Gdyby przyjrzeć się bliżej, to nikt - łącznie z protagonistą - nie są tu osobą kompletną. Jednak na potrzeby relacji i zdarzeń, które są w filmie pokazane, to wystarcza. Ba, miejscami udaje się nawet twórcy tworzyć udaną imitację głębi. Jak choćby skomplikowana relacja Al Berta i João. Jest ona w całkiem interesujący sposób zaprezentowana i losy tej dwójki naprawdę mnie zainteresowały. To niezłe osiągnięcie, którym reżyser mi zaimponował.
Ocena: 6
Na swój sposób byłem twórcom za tę scenę wdzięczny. Uznałem ją bowiem za ostrzeżenie przed tym, czego mogę się dalej spodziewać. A że filmowa egzaltacja rzadko kiedy mi służy, to też przygotowałem się na najgorsze. I ku mojemu zdumieniu szybko odkryłem, że choć bohater jest poetą, to równie wzniosłych artystycznych bzdetów jest w tym filmie niewiele. Owszem, od czasu do czasu pojawiają się podobne dialogi. Sama dziwka ma jeszcze kilka mądrości do wypowiedzenia. Ale większość jest dużo przystępniejsza.
W gruncie rzeczy nie jest to kino mające jakieś znaki szczególne. Opowieść o odmieńcach żyjących pożyczonym czasem w małej wiosce jest prowadzona w sposób oczywisty i bez zagłębiania się w poruszane tematy. Jak tytułowy bohater, tak i reżyser ślizga się po powierzchni, radośnie ignorując głębsze implikacje kolejnych zdarzeń. Portrety psychologiczne są dość niedbale nakreślone. Gdyby przyjrzeć się bliżej, to nikt - łącznie z protagonistą - nie są tu osobą kompletną. Jednak na potrzeby relacji i zdarzeń, które są w filmie pokazane, to wystarcza. Ba, miejscami udaje się nawet twórcy tworzyć udaną imitację głębi. Jak choćby skomplikowana relacja Al Berta i João. Jest ona w całkiem interesujący sposób zaprezentowana i losy tej dwójki naprawdę mnie zainteresowały. To niezłe osiągnięcie, którym reżyser mi zaimponował.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz