Sin hijos (2020)

Od komedii romantycznych nie wymagam wiele. Wystarczą mi sympatyczni bohaterowie i parę barwnych postaci drugiego planu, bym był zadowolony. Czasem jednak postaci nie wystarczają. "Żadnych dzieci" to jeden z tych przypadków. Teraz zastanawiam się, czy sięgnąć po argentyński oryginał.



Fidel i jego rezolutna córka są całkiem fajnymi postaciami. Niestety już osoba jego ukochanej troszkę szwankowała. Nie do końca czułem łączącą ją z Fidelem chemię. Na drugim planie niby jest ciekawie, bo mamy i ciapowatego brata Fidela i jego byłą żonę, która właśnie szykuje się do urodzenia kolejnego dziecka. Ich potencjał nie jest jednak wykorzystany. Drugi plan wypada ogólnie blado, z zaledwie kilkoma śmiesznymi momentami.

W takiej sytuacji znaczenia nabierała sama opowieść, a ta jest lurą, jakich mało. W zasadzie otrzymujemy ogólny zarys, a potem nic się nie dzieje. Tu jakaś gadanina, tam jakaś paplanina. Miejsca na śmiech w tym wszystkim nie ma za wiele.

Ogólnie "Żadnych dzieci" jest komedią tak topornie opowiedzianą, że przywodzi mi na myśl przaśne polskie produkcje. Jest naiwnie i sterylnie. Nikomu też za bardzo nie przeszkadza, że fabuła jest miałka, a poszczególne sceny mają ze sobą niewiele wspólnego.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)