Knuckledust (2020)
Tańsza wersja "Free Fire", "Nikt", "John Wick". "Klub Knuckledust" to akcyjniak pełen absurdalnych pomysłów i pozornie mocno zakręconej intrygi. Nie stał się zapewne hitem za sprawą dość specyficznego humoru, który mnie jednak przypadł do gustu.
Film jest opowiadaną równolegle na dwóch planach czasowych historią pewnego anonimowego weterana wojennego. Na pierwszym planie przebywa na komisariacie, gdzie jest przesłuchiwany na temat tego, co wydarzyło się w tytułowym klubie. Drugi plan to retrospekcje, jego opowieść z feralnych wydarzeń, a także ich odtworzenie z innych materiałów. Widzimy nielegalny klub łączący walki na śmierć z sado-masochistycznymi praktykami, pełnymi lateksu i skór. Główny bohater miał przegrać walkę, ale zamiast tego rozpoczyna rzeź. Pretekstem do niej jest śmierć bliskiej mu osoby. W tym filmie jednak nic nie jest takie, jak się na pozór wydaje.
Spodobał mi się pomysł i to jak został on zamotany i opowiedziany. Przypadły mi do gustu co bardziej szalone i absurdalne pomysły. I jak zazwyczaj bywa w tego typu produkcjach, mój największy zawód polegał na tym, że twórcy nie poszli na całość. Stąd niektóre sceny walk są dla mnie za mało efekciarskie. W innych scenach średnio celebrowane jest to, jak bardzo wszystko jest w nich od czapy.
Ocena: 6
Film jest opowiadaną równolegle na dwóch planach czasowych historią pewnego anonimowego weterana wojennego. Na pierwszym planie przebywa na komisariacie, gdzie jest przesłuchiwany na temat tego, co wydarzyło się w tytułowym klubie. Drugi plan to retrospekcje, jego opowieść z feralnych wydarzeń, a także ich odtworzenie z innych materiałów. Widzimy nielegalny klub łączący walki na śmierć z sado-masochistycznymi praktykami, pełnymi lateksu i skór. Główny bohater miał przegrać walkę, ale zamiast tego rozpoczyna rzeź. Pretekstem do niej jest śmierć bliskiej mu osoby. W tym filmie jednak nic nie jest takie, jak się na pozór wydaje.
Spodobał mi się pomysł i to jak został on zamotany i opowiedziany. Przypadły mi do gustu co bardziej szalone i absurdalne pomysły. I jak zazwyczaj bywa w tego typu produkcjach, mój największy zawód polegał na tym, że twórcy nie poszli na całość. Stąd niektóre sceny walk są dla mnie za mało efekciarskie. W innych scenach średnio celebrowane jest to, jak bardzo wszystko jest w nich od czapy.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz