Nobody (2021)
No proszę, kolejny po "Wyzwaniu dla kumpla" widziany przeze mnie w ostatnim czasie film, który zdaje się mówić, że ustatkowanie się oznacza wewnętrzną śmierć dla mężczyzny. Główny bohater zbudował sobie rodzinę rodem z reklamy telewizyjnej. Niestety ceną za to było zaprzeczenie samemu sobie, rezygnacja ze wszystkiego, co nadawało sens jego egzystencji. Gra okazałą się niewarta świeczki, bo jego pustka była zaraźliwa zaraźliwa. I teraz jego żona dosłownie obwarowała się przed nim, a starsze z dzieci już zaczyna czuć do niego pogardę.
W takiej sytuacji rozwiązanie jest tylko jedno: zaakceptować własną naturę i liczyć, że rodzina też jego prawdziwe ja zaakceptuje. Zanim jednak będzie można zająć się budowaniem autentycznych relacji, trzeba przetrwać eksplozję tłumionych popędów. A że były one bardzo długo tłumione, to też i eksplozja będzie spektakularna. Trup słać się będzie gęsto, a ściany wymalowane zostaną krwistą czerwienią.
"Nikt" to niezobowiązująca rozrywka, zbudowana ze scen przemocy. Twórcy łączą przejaskrawioną brutalność z absurdalnymi pomysłami narracyjnym. Doskonale czują ducha komediowego i wiedzą, jak budować tempo, by z jednej strony nie przemęczyć widza nadmiarem bodźców, a z drugiej nie zanudzić na śmierć. Co prawda nie wszystko tutaj wyszło doskonale. Tu i ówdzie mocno skrzypi, kiedy konstrukcja zostanie przesadnie nadwyrężona niepotrzebnymi narracyjnymi ozdobnikami (jak choćby pojawiająca się zaledwie na chwilę narracja z offu). Całość jednak lepiej trzyma się od poprzedniego dzieła reżyser "Hardcore Henry". Zaś Bob Odenkirk spokojnie może konkurować z Keanu Reevesem. Kto wie, może kiedyś powstanie cross over filmów "Nikt" i "John Wick". W końcu scenarzysta jest ten sam.
Ocena: 7
W takiej sytuacji rozwiązanie jest tylko jedno: zaakceptować własną naturę i liczyć, że rodzina też jego prawdziwe ja zaakceptuje. Zanim jednak będzie można zająć się budowaniem autentycznych relacji, trzeba przetrwać eksplozję tłumionych popędów. A że były one bardzo długo tłumione, to też i eksplozja będzie spektakularna. Trup słać się będzie gęsto, a ściany wymalowane zostaną krwistą czerwienią.
"Nikt" to niezobowiązująca rozrywka, zbudowana ze scen przemocy. Twórcy łączą przejaskrawioną brutalność z absurdalnymi pomysłami narracyjnym. Doskonale czują ducha komediowego i wiedzą, jak budować tempo, by z jednej strony nie przemęczyć widza nadmiarem bodźców, a z drugiej nie zanudzić na śmierć. Co prawda nie wszystko tutaj wyszło doskonale. Tu i ówdzie mocno skrzypi, kiedy konstrukcja zostanie przesadnie nadwyrężona niepotrzebnymi narracyjnymi ozdobnikami (jak choćby pojawiająca się zaledwie na chwilę narracja z offu). Całość jednak lepiej trzyma się od poprzedniego dzieła reżyser "Hardcore Henry". Zaś Bob Odenkirk spokojnie może konkurować z Keanu Reevesem. Kto wie, może kiedyś powstanie cross over filmów "Nikt" i "John Wick". W końcu scenarzysta jest ten sam.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz