Chaos Walking (2021)
Nie jestem fanem pisania przez autorów scenariuszów ekranizacji swoich powieści. Za często wychodzą z tego dzieła pokraczne będące zbieraniną przypadkowych scen. Nie są bowiem w stanie zrezygnować z dosłowności przekładu na rzecz utrzymania ducha pierwowzoru. "Ruchomy chaos" tylko potwierdził mnie w mojej niechęci.
Trudno mi nazwać to coś filmem. Wygląda to raczej na niechluje streszczenie powieści niż pełnoprawną historia. W "Ruchomym chaosie" cały czas ktoś biega, gdzieś idzie, przed kimś się skrywa (lub ukrywa swoje myśli). Nie ma w tym jednak sensu. Dwójka głównych bohaterów wędruje do miejsc odległych od wszystkiego, co znają, a jednak nie mają najmniejszych problemów nie tylko z dotarciem tam, ale i wyprzedzeniem ścigających ich (którzy wiedząc, gdzie dwójka idzie, powinna bez problemów podążyć najkrótszą drogą i być przed nimi).
Większość bohaterów, dla których zapewne znalazło się miejsce w książce (nie wiem, oryginału nie czytałem), tu są do niczego nie potrzebni i spokojnie można ich było wyciąć z filmowej opowieści. Nawet ci, którym powierzono więcej miejsca ekranowego, nie są niczym więcej jak pionkami przesuwanymi przez kolejne pola urozmaiconej geograficznie planszy do jakiejś gry fabularno-strategicznej. Dotyczy to nie tylko kaznodziei czy syna burmistrza, ale też samej dwójki protagonistów.
W efekcie "Ruchomy chaos" chyba tylko przypadkiem w kilku miejscach był ciekawy. Reszta to kwintesencja wszystkiego złego w kinowych widowiskach spod znaku SF.
Ocena: 3
Trudno mi nazwać to coś filmem. Wygląda to raczej na niechluje streszczenie powieści niż pełnoprawną historia. W "Ruchomym chaosie" cały czas ktoś biega, gdzieś idzie, przed kimś się skrywa (lub ukrywa swoje myśli). Nie ma w tym jednak sensu. Dwójka głównych bohaterów wędruje do miejsc odległych od wszystkiego, co znają, a jednak nie mają najmniejszych problemów nie tylko z dotarciem tam, ale i wyprzedzeniem ścigających ich (którzy wiedząc, gdzie dwójka idzie, powinna bez problemów podążyć najkrótszą drogą i być przed nimi).
Większość bohaterów, dla których zapewne znalazło się miejsce w książce (nie wiem, oryginału nie czytałem), tu są do niczego nie potrzebni i spokojnie można ich było wyciąć z filmowej opowieści. Nawet ci, którym powierzono więcej miejsca ekranowego, nie są niczym więcej jak pionkami przesuwanymi przez kolejne pola urozmaiconej geograficznie planszy do jakiejś gry fabularno-strategicznej. Dotyczy to nie tylko kaznodziei czy syna burmistrza, ale też samej dwójki protagonistów.
W efekcie "Ruchomy chaos" chyba tylko przypadkiem w kilku miejscach był ciekawy. Reszta to kwintesencja wszystkiego złego w kinowych widowiskach spod znaku SF.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz