Kate (2021)

To już zaczyna być nudne. Wysyp akcyjniaków o przerysowanej fabule i nieprawdopodobnych scenach walk zaczyna przybierać rozmiary biblijnego potopu. Oczywiście wciąż są wśród nich tak odświeżające tytuły jak "Nikt" czy "Poziom mistrza". Coraz częściej są to jednak odcinane kupony od tej samej formuły. Zmieniają się tylko scenografie i obsada.



W większym stopniu - przynajmniej na razie - ta rutyna widoczna jest w filmach, w których główną postacią jest kobieta. "Kate" mocno przypomina "Jolt" i "Zabójczy koktajl". Nie dość, że ma tę samą bohaterkę, to jeszcze wszystkie kopiują od siebie neonową stylistykę z dodatkiem gumy do żucia, która odrealnia przedstawioną rzeczywistość. Podejrzewam, że za parę lat nie będę w stanie odróżnić szczegółów jednego z tych filmów od pozostałych.

"Kate" ma jednak kilka niezłych momentów. Rozróba w "Black Lizzard" to jednak z ciekawszych sekwencji tego rodzaju w aktorskich produkcjach. Podobała mi się też zaskakująco spora dawka sarkazmu. Mimo to film jest zbyt wtórny, za mało wyrazisty, za mocno kopiuje innych twórców, bym mógł uznać go za coś więcej niż tylko taką se podróbę.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)