Last Night in Soho (2021)

Oglądając "Ostatniej nocy w Soho" przyszła mi do głowy myśl, że Edgar Wright chciał zrobić remake "Suspirii", ale uprzedził go Guadagnino, więc zmienił swój projekt w rzecz autorską.



Nawiązania do giallo początkowo są dość subtelne. Wright zaczyna raczej w stylu disnejowskiej "Cruelli", uderzając w nostalgiczne nuty. Tworzy całkiem udaną baśniową wersję lat 60. Nietrudno więc zrozumieć, dlaczego bohaterka tak łatwo daje się uwieść wizji, jaka otwiera się przed jej oczami. Pełną gębą giallo dostajemy dopiero w ostatnim akcie: krew i żółty kolor, przejaskrawiony czarny charakter, oczy na ostrzu noża. Wright bawi się odniesieniami do kultowego gatunku w typowy dla siebie sposób.

Jego zabawa jest wizualnie zachwycająca. Świetnie dobrana paleta barw w połączeniu z przemyślaną ścieżką dźwiękową tworzy estetycznie kino z najwyższej pułki. Problem w tym, że kiedy pierwszy zachwyt mija, to okazuje się, że Wright nie bardzo ma czym czarować. Środkowa część zdaje się toczyć do przodu siłą bezwładu. Klimat jest już nie ten, fabuła zaś staje się coraz bardziej miałka. Całość ewidentnie łapie zadyszkę i zbiera siły, by ze zdwoją siłą ruszyć w finale. I choć ten jest satysfakcjonujący, to jednak nie jest w stanie wymazać z pamięci niedosytu, jaki pozostawia po sobie część środkowa.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)