El dios de madera (2010)

Matka i syn w jednym żyli domu. Syn na górze, matka na dole. Syn znalazł sobie nielegalnego imigranta, w którym się zakochał. Ten jednak, choć korzysta z jego dobroci i pozwala sobie na bliskie z nim kontakty, to jednak na seks się nie zgadza i często robi wypady na miasto, gdzie się bawi z Bóg wie kim. Matka też znajdzie sobie imigranta, choć początkowo będzie do niego sceptycznie nastawiona, bo poznała go przez syna i jego imigranta. Zmieni zdanie dość łatwo. Młode senegalskie ciało skusi ją tym szybciej, że w przeciwieństwie do gościa jej syna, ten nie protestuje (choć ponoć w Afryce zostawił narzeczoną) przed intymnością.



Przez długi czas "El dios de madera" bardzo mi się podobało. Melodramatyczna formuła przypominająca filmu Almodóvara pozwalała fajnie opowiedzieć o tęsknocie, niespełnieniu i marzeniach. Wolny duch Rachid, młody i niedoświadczony w sprawach sercowych Roberto, zaskakująco otwarty Yao i samotna María Luisa to interesujący zestaw bohaterów, z którymi reżyser wie, co należy robić. Scena kolacji Maríi Luisy z Yao, na której opowiada o tym, jak zmieniły się jej relacje z synem, była po prostu idealna. Podobała mi się też dynamika relacji Roberto i Rachida.

Niestety reżyser nie potrafił utrzymać tak wysokiego poziomu przez cały film. Ostatnie 20 minut to jedno rozczarowanie za drugim, jakby twórcy spieszyło się z zakończeniem, więc nie patrzył na to, co budował wcześniej i po prostu na oślep parł do finału. Szkoda.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Home (2016)