Bullet Train (2022)

Żal mi Davida Leitcha. Należy bowiem do tych filmowców, którzy upierają się przy reżyserii, choć w ogóle nie mają do tego smykałki. Co wcalenie nie znaczy, że Leitch nie miewa świetnych pomysłów. Przeciwnie! Gdyby pozwolił innym realizować swoje fantazje, miałby na swoim koncie sporo hitów. "Atomic Blonde", "Hobbs & Shaw", a teraz "Bullet Train" jasno to pokazują.



"Bullet Train" na papierze jest doskonały. Oglądając film w wyobraźni widziałem, jak powinny wyglądać kolejne sceny. Zabawne dialogi, przewrotne akcje, pomysłowość, widowiskowość, dynamika, szaleństwo. Ale w rękach Leitcha wszystko to zmienia się w niekształtne grudy, które zamiast gromkiego śmiechu wywołują lekki uśmieszek, a czasami męczą.

Filmowi nie pomaga też to, że w tym roku do kin trafiło już kilka prawdziwie szalonych opowieści. Kłania się oczywiście "Wszystko wszędzie naraz". Ale nawet "Zaginione miasto" pod tym względem wypada lepiej. Dużo wyrazistszy i zabawniejszy jest epizod Brada Pitta w tamtym filmie od wszystkiego, co pokazał tutaj.

"Bullet Train" ma w zasadzie tylko jedną wielką zaletę. Jest nią Aaron Taylor-Johnson. Jego akcent i wygląd sprawiały, że po prostu nie mogłem od niego oderwać wzroku.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Home (2016)