I Kill Giants (2017)

"Zabijam gigantów" wpisuje się w bogatą historię filmów, które opowiadają o dziecięcej traumie przez pryzmat dziecięcych doświadczeń. Stąd obowiązującym językiem jest ten związany z magicznym myśleniem charakterystycznym dla baśni. To dlatego giganci nie są tu metaforą, lecz pojawiają się naprawdę. Są częścią magicznej rzeczywistości głównej bohaterki, która w ten sposób radzi sobie z bolesnymi faktami.



Niestety dla "Zabijam gigantów" w tym nurcie powstało wiele naprawdę pięknych i wzruszających filmów. Na ich tle ta opowieść wypada blado. Baśniowe elementy nie mają naturalnego charakteru. Ładunek emocjonalny jest niewystarczający. Do tego wszystkiego połączenie świata baśni i rzeczywistości nie wypada przekonująco. Jest zbyt mechaniczne i łopatologiczne.

Jakby tego było mało, nie jest dla mnie do końca jasne, jaką funkcję mają pełnić giganci w tej opowieści. Przez większość filmu wydaje się oczywiste, że jest manifestacja egzystencjalnego zagrożenia. Jednak pod koniec jeden z gigantów jawi się bardziej jako przedwieczny mędrzec, który udziela bohaterce ważnej lekcji życia. Co w sumie byłoby ciekawym pomysłem, gdyby zostało dobrze wygrane. Twórcy skupili się jednak na aspekcie wizualnym, przez co emocjonalnie jest mocno niedopracowany.

W efekcie zamiast zachwycać i wzruszać film nudzi. Jedynie rezolutność głównej bohaterki sprawia, że udało mi się dotrwać do napisów końcowych.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)