न्यू यॉर्क (2009)

Kabir Khan to nazwisko, które zdecydowanie muszę zapamiętać. "New York" to jego drugi bollywoodzki film i jest to rzecz naprawdę niezwykła. Widać, że Khan zaczynał jako dokumentalista. Nie boi się poważnych tematów, jego film jest niezwykle ambitny. Podjął wyzwanie i wygrał. "New York" to jeden z najlepszych filmów podejmujących problematykę walki z terroryzmem. W kinie Bollywood ustawił poprzeczkę niezwykle wysoko. Ciekaw jestem jak z wyzwaniem poradzi sobie Karan Johar z Shahrukh Khanem w "My Name Is Khan".


"New York" to hołd złożony ofiarom 11 września. Jednak nie chodzi tu o tych, którzy zginęli w zamachach, lecz o tych, którzy stali się ofiarami polowania na czarownice urządzonego przez amerykańskie władze po 11 września. Setki osób zostało bez powodu, bezprawnie schwytanych i torturowanych. Ich życia zostały złamane tylko dlatego, że byli muzułmanami i byli w Stanach. Praktycznie wszyscy byli niewinni, lecz niektórzy z nich byli przetrzymywani całymi miesiącami. Film Khana jest próbą przybliżenia tego skomplikowanego problemu ślepego strachu i nienawiści, który rodzi błędne koło przemocy i zemsty.


Istniało wielkie prawdopodobieństwo, że Khan spróbuje uprościć problem, lecz on nie dał się złapać w tę pułapkę. Wszystkie postaci są tu niezwykle złożone i niejednoznaczne. Nawet terrorysta nie jest tu negatywną postacią, lecz ofiarą, człowiekiem złamanym, który mimo starań najbliższych nie był w stanie uleczyć zadanych mu niesprawiedliwie ran. Sceny tortur robią wrażenie. Sekwencja otwierająca drugą część jest chyba najlepszym fragmentem całego obrazu. Okazuje się, że bollywoodza stylistyka znakomicie radzi sobie z takim sytuacjami, bez problemu oddając emocje jakie towarzyszą tym straszliwym wydarzeniom.

"New York" zdecydowanie nie jest takim filmem bollywoodzkim, jakim widzą tę kinematografię jej przeciwnicy: nie ma tu głupiutkiego pląsania ani cepelii. Owszem są piosenki, jest też kilka nielogicznych zwrotów akcji. Jednak tak naprawdę przyczepić się mogę do rozwiązania sceny finałowej oraz przede wszystkim do epilogu, który za bardzo pachnie mi kazaniem.

(Neil Nitin Mukesh)

Siłą filmu jest nie tylko dobry scenariusz i konsekwentna reżyseria, ale też i mocna obsada aktorska. Irrfan Khan, choć gra drugie skrzypce, jest jednym z filarów całej produkcji. John Abraham popisał się swoją najbardziej dojrzałą rolą w karierze udowadniając, że poza ciałem reprezentuje sobą coś więcej. Jednak dla mnie prawdziwym objawieniem jest Neil Nitin Mukesh. To pierwszy film z jego udziałem, jak mam przyjemność obejrzeć, ale z całą pewnością nie ostatni. Mocna, złożona i niezwykle wiarygodna kreacja.

Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

Tonight I Strike (2013)