A Cure for Wellness (2016)

Na wstępie wyjaśnijmy sobie jedno. "Lekarstwo na życie" nie jest horrorem. A w każdym razie nie jest nim w tym sensie, w jakim określenie to funkcjonuje na co dzień w hollywoodzkim kinie. Dzieło Gore'a Verbinskiego jest tak naprawdę mroczną baśnią garściami czerpiącą z klasyki gotyckiej powieści grozy i antyutopijnych powieści SF. Stąd też główny bohater to jednocześnie Frankenstein i jego potwór (a przez to jest doktorem Jekyllem i Hyde'em). Główna bohaterka to Lucy Westenra i Narzeczona Frankensteina. A grana przez Dane'a DeHaana postać to amalgamat Harkera, Holmwooda i Van Helsinga. Nad wszystkim unoszą się opary co mroczniejszych baśni braci Grimm i Andersena.



Efekt jest niesamowity. "Lekarstwo na życie" to dzieło monumentalne, z narracją prowadzoną nieśpiesznie, z decyzjami dotyczącymi rozwoju wątków, które mogą wydawać się wątpliwe. Jednak wszystko jest tutaj podporządkowane wizji. Verbinski nie jest po prostu zainteresowany historią młodego, ambitnego chłopaka wprowadzonego w świat dusznych i mrocznych perwersji (nie tylko medycznych). Choć buduje liczne symboliczne paralele i pławi się w paradoksalnej naturze stworzonego świata, to jednak są to tak naprawdę efekty uboczne. "Lekarstwo na życie" to przede wszystkim sama opowieść. Dla reżysera liczy się to, jak wprowadza nas w świat opowieści, jak odsłania kolejne elementy fabuły. Dlatego tak pieczołowicie buduje klimat poprzez przepiękne zdjęcia i leniwą narrację (która jednak prawie nigdy nie jest zwyczajnym wodolejstwem). Dlatego też nie bawi się w stosowanie fałszywych jump-scare'ów – kiedy po nie sięga, to zawsze jest ku temu powód. Dlatego też nie kryje głównych punktów fabuły pod górą fałszywych tropów. Wszystko jest tu na widoku. On po prostu tak prowadzi film, by co jakiś czas uwaga widza skupiała się na innych elementach tak, że dopiero pod koniec dostajemy całościowy obraz historii.

"Lekarstwo na życie" było jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier 2017 roku. Kiedy zaczęły napływać pierwsze opinie na temat filmu, bardzo się przestraszyłem, że czeka mnie gniot. Mogłem sobie to wyobrazić, bo przecież Verbinski i scenarzysta Justin Haythe maczali palce przy kretyńskim widowisku "Jeździec znikąd". Okazało się jednak, że "Lekarstwo na życie" to więcej niż spełnienie marzeń, to wielkie pozytywne zaskoczenie. Owszem, jego forma odbiega od typowych propozycji multipleksów i już w zamyśle nie jest skierowana do masowego odbiorcy, ale w mój gust Verbinski tym razem trafił jak nigdy wcześniej.

Ocena: 9

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)