Daybreakers (2009)
Sol - In hoc signum vincis
Oglądając "Daybreakers" zastanawiałem się, która z chrześcijańskich organizacji zasponsorowała ten film. W końcu mamy tu do czynienia z ułagodzoną wersją opowieści o zbawicielu. Ułagodzoną, gdyż główne postaci muszą przeżyć, więc ich ofiarę ponoszą inni. I tak Dafoe gra Jana Chrzciciela, Hawke jest oczywiście Chrystusem (choć mocno zmieszanym z Pawłem, co jest mocną wskazówką na temat potencjalnego sponsora), zaś Karvan – Marią Magdaleną. Fabuła zaś jest także opowieścią o pierwszych wiekach chrześcijan, gdzie wampiry są niczym rzymscy poganie, a ludzie ukrywającymi się chrześcijanami. Jedyną kontrowersją może być dosłowność potraktowania agape i zbawiennego wpływu ciała i krwi.
Co do samego filmu, widać, że twórcy bardzo dobrze przemyśleli świat, w którym rozgrywa się historia. Trudno jednak nie zauważyć, że poza chęcią pokazania, jak mogłoby funkcjonować państwo rządzone przez wampiry, autorzy "Daybreakers" nie mają widzom nic do zaoferowania. A to wystarczy tylko geekom. Reszta potrzebuje jednak jakieś fabuły. Ta niestety jest grubymi nićmi szyta. Niestety bracia Spierig dobrymi reżyserami nie są i po prostu próbują się prześlizgnąć, licząc, że wykreowany świat wystarczy. Otóż nie wystarczy (no chyba, że jest się Cameronem, ale co ja tam mogę o tym wiedzieć, "Avatar" to jeden z tych filmów, które omijam szerokim łukiem).
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz