Pandorum (2009)
Po obejrzeniu "Antikörper" było oczywistym, że będę chciał zerknąć na kolejny film Alvarta. Niestety drugie podejście okazało się sporym rozczarowaniem. "Antikörper" przynajmniej przez 2/3 filmu ocierał się o arcydzieło, "Pandorum" niestety przypomina ostatnią 1/3 "Antikörper".
A szkoda, bo pomysł był całkiem fajny. Statek kosmiczny. Jeden z załogantów budzi się z głębokiego snu. Okazuje się jednak, że na statku nic nie dzieje się tak jak powinno. Systemy nie działają. Poprzedniej grupy dbającej o statek ani widu ani słychu, a wkrótce okazuje się, że po korytarzach wędrują niezbyt sympatyczne stwory. Do tego dochodzi potencjalne zagrożenie zaburzeniem urojeniowym zwanym pandorum. Idealne środowisko dla klaustrofobicznego thrillera psychologicznego. Niestety u Alvarta został tylko chaos. Poszczególne sceny nie łączą się w logiczną całość. Bohaterowie nie mają spójnych konstrukcji osobowościowych. Prawdziwe tajemnice reżyser myli z czystym narracyjnym bałaganem. Przez to wszystko fabuła zamiast angażować po prostu nuży.
Szkoda, liczyłem bowiem, że Alvart nauczył się czegoś po "Antikörper" i tym razem zrealizuje film na miarę talentu, który ma. Cóż, może następnym razem.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz