Alice in Wonderland (2010)
Coś niedobrego dzieje się z Timem Burtonem. Po serii fantastycznych opowieści ("Duża ryba", "Gnijąca panna młoda", "Charlie i fabryka czekolady") Burton zatracił się w formie i zapomniał o treści. Po rozczarowującym "Sweeneyu Toddzie" przyszła pora na niewiele lepszą "Alicję w Krainie Czarów", czyli pustą przypowieść przygniecioną barokową wizją prosto z komputera.
Początek filmu ma jeszcze potencjał. Sceny z przyjęcia zaręczynowego są doskonale poprowadzone, a Alicja okazuje się rezolutną dziewczyną. Niestety Kraina Czarów rozczarowuje. U Burtona pozostała jedynie dekoracja. Reżyser tak bardzo zatracił się w swojej wizji, że po prostu nie ma w niej miejsca na baśń, na fabułę, na morał. Motywacja poszczególnych bohaterów jest zupełnie niejasna. Jeśli ktoś nie czytał książek może mieć problemy z odczytaniem, o co w tym wszystkim chodzi. W teorii film opowiada o odkrywaniu przez Alicję tego, kim jest, przywołaniu swojego muchness. W praktyce można się tego domyślić tylko i wyłącznie z dialogów.
Poszczególne postaci też są dziwnie poprowadzone. O ile jeszcze Alicja jakoś wychodzi z filmu obronną ręką (głównie za sprawą świetnej Mii Wasikowskiej), o tyle reszta jest już znacznie bardziej irytująca. Szczególnie źle przyjąłem Białą Królową w interpretacji Hathaway. Za każdym razem, jak ją widziałem, miałem ochotę krzyknąć: off with her hands.
Plusem jest to, że poczekałem na wydanie blu-ray/dvd. Dzięki temu nie musiałem męczyć się oglądając przekonwertowany obraz 3D, a przede wszystkim nie musiałem słuchać polskiego dubbingu. To drugie szczególnie by mnie irytowało, bo jedyne, co było fajne w występie Johnny'ego Deppa, to różne akcenty, jakimi mówił w zależności od nastroju Kapelusznika.
Ocena: 5
Film był w pewnym sensie rozczarowaniem, ale jednocześnie wiele magii z książki w nim zostało - i to właśnie w sztafażu (bo przecież nie w słabiutkiej fabule). 3D w tym wypadku było wyjątkowo męczące, ale polski dubbing - zadziwiająco udany (widziałem obie wersje): szczególnie błysnęła Katarzyna Figura w roli Królowej.
OdpowiedzUsuń"Off with her hands" :D Dobre! Nieźle się uśmiałem!
lubię polski dubbing w animacjach ale do dubbingu w aktorskim filmie nic mnie nie przekona, w końcu głos to jedno z podstawowych narzędzi pracy aktora, co w "Alicji" Depp doskonale udowodnił
OdpowiedzUsuńa fabuła mogła być całkiem niezła; nie wiem czy winić za to burtona czy raczej scenarzystów
sam film oceniliśmy na tę samą notę, to jednak w ocenie gry wasikowskiej nasze zdania są zupełnie rozbieżne. dla mnie była ona jednym z najsłabszych ogniw filmu. w ogóle, bardzo przypomina mi młodą paltrow, z tą różnicą, że gwyneth kamera trochę bardziej lubi (bo mia sprawiała wrażenie, jakby ciągle się bała, że z obiektywu coś wyskoczy i ją zaatakuje). u mnie praktycznie każda scena z alicją wywoływała jęk.
OdpowiedzUsuńna samym seansie byłem jeszcze w marcu, na szczęście cc w toruniu miało kopię z napisami. konwersja obrazu wcale nie uatrakcyjniła filmu, ale zawsze wyłudzili 6 zł od biletu więcej:D, zresztą złotówki na nowe dzieło burtona to i tak jedne z najgorzej wydanych przeze mnie pieniędzy w kinie w tym roku.
mnie też się Alicja z Gwyneth skojarzyła :)
OdpowiedzUsuń