Eat Pray Love (2010)
Nie dziwi mnie fakt, że na IMDb film ten ma dość niskie noty. Są one w pełni zasłużone, jeśli podstawowym kryterium przy ocenie jest przewodnia myśl. Ta w "Jedz, módl się, kochaj" jest bardzo naiwna i naprawdę trudno uwierzyć, by była rezultatem rzeczywistych wydarzeń. Toż to zwyczajny psychologiczny poradnik jakich miliony wypluwane są na rynek. Różnica polega jedynie na tym, że tu są bardziej egzotyczne scenerie.
Trudno też uznać historię za wiarygodną, kiedy konstrukcja każdej z trzech opowieści jest niemal identyczna: nowe miejsce, przypadkowo spotkana kobieta staje się przyjaciółką, z kobietą tą związany jest mężczyzna. Kobieta pozwala bohaterce poradzić sobie ze swymi kobiecymi problemami, mężczyzna umożliwia przepracowanie problemów z dotychczasowymi partnerami. Nieprawdopodobne wydaje się także to, że w filmie nie ma ani jednej negatywnej osoby. Wszędzie spotykają bohaterkę życzliwość, otwartość i wsparcie. Piękna bajka, ale dla przeciętnego odbiorcy jest to tylko i wyłącznie metaforyczna przypowieść o wewnętrznej podróży ku harmonii.
A jednak, pomimo tych ewidentnych wad "Jedz, módl się, kochaj" oceniam pozytywnie. Spodobał mi się sposób narracji, to jak Ryan Murphy prowadzi swoich bohaterów, to ciepło i delikatna emocjonalność. Scena w barze, gdy Robert spotyka Franco – piękna. Cała włoska sekwencja – świetna. Podobała mi się Julia Roberts w głównej roli, jaki i obsada drugoplanowa. Jenkins jak zwykle dał popis mistrzowski, znakomicie zaprezentował się Crudup. Tylko płaczący Bardem wydał mi się trochę dziwny.
A skoro już o aktorach mowa, to wydało mi się intrygujące, że reżyser na partnerów Roberts wybrał aktorów mających na koncie rolę gejów żyjących naprawdę: Crudup był Edwardem Kynastonem w "Stage Beauty", James Franco był Scottem Smithem w "Milk", a Javier Bardem Reinaldo Arenasem w "Before Night Falls". Pozostali dwaj ważni aktorzy również mają na swoim koncie gejowskie role: Luca Argentero ostatnio w "Diverso da chi?", Richard Jenkins przed laty jako chłopak Josha Brolina we "Flirting with Disaster". Ciekawe, czy to przypadek, czy też Ryan Murphy, który sam jest gejem, świadomie wykorzystał to kryterium.
Aaa, i zapomniałbym o Violi Davis. Jej rólka nie jest może jakaś wybijająca, ale cieszy mnie fakt, że jest to inna rola. Po "Prawie zemsty" czy "Wybuchowej parze" obawiałem się, że została już zaszufladkowana.
Ocena: 7
Trudno też uznać historię za wiarygodną, kiedy konstrukcja każdej z trzech opowieści jest niemal identyczna: nowe miejsce, przypadkowo spotkana kobieta staje się przyjaciółką, z kobietą tą związany jest mężczyzna. Kobieta pozwala bohaterce poradzić sobie ze swymi kobiecymi problemami, mężczyzna umożliwia przepracowanie problemów z dotychczasowymi partnerami. Nieprawdopodobne wydaje się także to, że w filmie nie ma ani jednej negatywnej osoby. Wszędzie spotykają bohaterkę życzliwość, otwartość i wsparcie. Piękna bajka, ale dla przeciętnego odbiorcy jest to tylko i wyłącznie metaforyczna przypowieść o wewnętrznej podróży ku harmonii.
A jednak, pomimo tych ewidentnych wad "Jedz, módl się, kochaj" oceniam pozytywnie. Spodobał mi się sposób narracji, to jak Ryan Murphy prowadzi swoich bohaterów, to ciepło i delikatna emocjonalność. Scena w barze, gdy Robert spotyka Franco – piękna. Cała włoska sekwencja – świetna. Podobała mi się Julia Roberts w głównej roli, jaki i obsada drugoplanowa. Jenkins jak zwykle dał popis mistrzowski, znakomicie zaprezentował się Crudup. Tylko płaczący Bardem wydał mi się trochę dziwny.
A skoro już o aktorach mowa, to wydało mi się intrygujące, że reżyser na partnerów Roberts wybrał aktorów mających na koncie rolę gejów żyjących naprawdę: Crudup był Edwardem Kynastonem w "Stage Beauty", James Franco był Scottem Smithem w "Milk", a Javier Bardem Reinaldo Arenasem w "Before Night Falls". Pozostali dwaj ważni aktorzy również mają na swoim koncie gejowskie role: Luca Argentero ostatnio w "Diverso da chi?", Richard Jenkins przed laty jako chłopak Josha Brolina we "Flirting with Disaster". Ciekawe, czy to przypadek, czy też Ryan Murphy, który sam jest gejem, świadomie wykorzystał to kryterium.
Aaa, i zapomniałbym o Violi Davis. Jej rólka nie jest może jakaś wybijająca, ale cieszy mnie fakt, że jest to inna rola. Po "Prawie zemsty" czy "Wybuchowej parze" obawiałem się, że została już zaszufladkowana.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz