Na putu (2010)

Spore rozczarowanie. Jasmila Žbanić nakręciła film maksymalnie jednowymiarowy, w którym liczy się tylko jeden aspekt historii, a cała reszta to nic nieznaczące tło zbudowane z najprostszych konstrukcji.


"Jej droga" to historia stewardessy Luny będącej w nieformalnym związku z kontrolerem lotów Amarem. Kocha go całym sercem, on kocha ją. Ten szczęśliwy obrazek psują tylko dwie rzeczy: alkoholizm Amara i problemy z zajściem w ciążę. Pewnego dnia Amar spotyka towarzysza broni z czasów wojny. Bahrija bardzo się zmienił. Stał się wahhabitą (członkiem konserwatywnej sekty sunnickiej kojarzonej na Zachodzie z islamskim terroryzmem). Po pierwszym spotkaniu, doszło do następnego, potem kolejnego i stopniowo Amar zaczął powracać do korzeni swej wiary i tożsamości. Tę przemianę ze zdumieniem, niezrozumieniem i przerażeniem obserwuje Luna. I to właśnie ten aspekt – reakcji kobiety (muzułmanki) na rosnący fundamentalizm ukochanego – zainteresował reżyserkę. Bada ona konflikt miłości i wiary, walkę o kompromis i zachowanie swojego Ja.

Niestety ta wybiórczość źle wpływa na cały film. Amar nie jest żywym człowiekiem, a postacią wyciętą z papieru według dziecięcego szablonu. Cóż może być bowiem bardziej banalnego jak alkoholik zastępujący jedno uzależnienie innym, czy żar prawowierności neofity? Reżyserka nie wysiliła się też przy scenie spotkania Amara z Bahrijem. A już wątek z ciążowymi problemami i oczywiste jego zwieńczenie, to pójście po najmniejszej linii oporu. Žbanić również swoją główną bohaterkę traktuje po macoszemu. Pozostawia bez refleksji paradoks sytuacji, w której znalazła się Luna, która mówiąc do Amara "Wróć do mnie" przyznaje, że wolałaby, aby ten zapijał się na śmierć niż wiódł życie przykładnego muzułmanina. W jej filmie liczy się tylko konflikt wiary i to konflikt rozumiany bardzo "po zachodniemu".


A przecież Žbanić nie jest złą reżyserką. W filmie jest wiele scen, dzięki którym udowadnia, że przy pomocy prostych zabiegów potrafi przekazać skomplikowane i niejednoznaczne emocje/myśli. Jak choćby w świetnym ujęciu blokowiska z minaretem meczetu w tle (choć to akurat jest nieco popsute przez powtórzenie ujęcia), w scenie z dziewczynką w domu rodzinnym Luny, czy nawet przez sam sposób ujawnienia wiary bohaterów. Jednak to właśnie te sceny najbardziej przyczyniają się do posmaku rozczarowania, jaki mi pozostał po seansie. Podkreślają one bowiem brak finezji w konstrukcji całości, pokazując jednocześnie, że reżyserka odpowiednie umiejętności posiada.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)