Polytechnique (2009)
Na "Polytechnique" zwróciłem uwagę kiedy tylko pojawił się pierwszy zwiastun. Zrobił on na mnie spore wrażenie. Kiedy na Warszawskim Festiwalu Filmowym zobaczyłem bardzo dobre "Pogorzelisko", film nakręcony przez Villeneuve'a już po "Polytechnique", mój apetyt na ten film jeszcze wzrósł. Być może więc zbyt wiele oczekiwałem, ale niestety obraz lekko mnie rozczarował.
"Polytechnique" nie jest filmem próbującym wgryźć się w tragedię, zrozumieć dlaczego do niej doszło, przeanalizować przebieg straszliwej tragedii, do której doszło naprawdę w grudniu 1989 roku. Dzieło Villeneuve'a to czarno-biała impresja, próba zamknięcia w filmowej czasoprzestrzeni pojedynczych wrażeń, dramatów, emocji, myśli. Rozumiem tę koncepcję, ale jednak rezultat jest zbyt chłodny, za bardzo zdystansowany. Jakby film robiła osoba bezpośrednio z tragedią związana, która pomimo 20 lat wciąż nie potrafi przyjrzeć się całej sytuacji, bowiem rana nie do końca się zagoiła i nadal boli.
Być może problemem jest też to, że film nie jest zbyt długi i to, że Villeneuve z nie do końca dla mnie zrozumiałych przyczyn poza wersją francuską nakręcił też drugą taką samą ale jednak nie identyczną wersję angielskojęzyczną. Jakby same napisy nie wystarczyły (ale za Oceanem chyba rzeczywiście nie wystarczają).
Z drugiej strony Villeneuve udowodnił w "Polytechnique", że ma naprawdę znakomity zmysł wizualny. Czarno-białe obrazy robią wrażenie, a reżyser wraz z operatorem potrafią świetnie się z nimi obchodzić (jak choćby panorama ośnieżonej Kanady widziana z lotu ptaka).
Ocena: 6
"Polytechnique" nie jest filmem próbującym wgryźć się w tragedię, zrozumieć dlaczego do niej doszło, przeanalizować przebieg straszliwej tragedii, do której doszło naprawdę w grudniu 1989 roku. Dzieło Villeneuve'a to czarno-biała impresja, próba zamknięcia w filmowej czasoprzestrzeni pojedynczych wrażeń, dramatów, emocji, myśli. Rozumiem tę koncepcję, ale jednak rezultat jest zbyt chłodny, za bardzo zdystansowany. Jakby film robiła osoba bezpośrednio z tragedią związana, która pomimo 20 lat wciąż nie potrafi przyjrzeć się całej sytuacji, bowiem rana nie do końca się zagoiła i nadal boli.
Być może problemem jest też to, że film nie jest zbyt długi i to, że Villeneuve z nie do końca dla mnie zrozumiałych przyczyn poza wersją francuską nakręcił też drugą taką samą ale jednak nie identyczną wersję angielskojęzyczną. Jakby same napisy nie wystarczyły (ale za Oceanem chyba rzeczywiście nie wystarczają).
Z drugiej strony Villeneuve udowodnił w "Polytechnique", że ma naprawdę znakomity zmysł wizualny. Czarno-białe obrazy robią wrażenie, a reżyser wraz z operatorem potrafią świetnie się z nimi obchodzić (jak choćby panorama ośnieżonej Kanady widziana z lotu ptaka).
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz