The Black Phone (2021)
"Czarny telefon" to przyjemna rozrywka. W sam raz na letnią spiekotę, kiedy rozleniwiony człowiek nie ma na nic ochoty, a zwłaszcza na intelektualne zagwozdki. Bo tak naprawdę na tym filmie bawić się będą tylko ci, którzy wyłączą myślenie.
Powód tego jest prosty: fabuła filmu jest idiotyczna. Głównymi bohaterami jest para rodzeństwa. Ich matka miała moce, przez które postradała zmysły i zabiła się. Ich ojciec chyba nie doszedł do siebie, bo okazuje się pijakiem i brutalem, którego przerażeniem napawa fakt, że córka najwyraźniej odziedziczyła po matce "dar". Jak się wkrótce okaże, syn też nie jest do końca "normalny". Bo kiedy zostanie najnowszą ofiarą porywacza (i mordercy) dzieci, to zacznie rozmawiać przez telefon ze zmarłymi.
To, co usłyszy, będzie posuwało fabułę do przodu. I lepiej się nad tym nie zastanawiać. Większość z tych rozmów nie jest zbyt pomocna. A część aktywnie komplikuje sprawy. Co rzecz jasna samej opowieści służy, bo ułatwia reżyserowi budowanie napięcia.
Skoro film jest głupi, to dlaczego jest przyjemną rozrywką? Powód jest jeden, ale za to ważny: Scott Derrickson, który pokazuje się tu z najlepszej strony. Jawi się urodzonym gawędziarzem, który zajmująco potrafi opowiadać o pierdołach. Świetnie więc buduje tempo i klimat. Wie, kiedy może pozwolić sobie na podpuszczenie widzów, kiedy powinien być tajemniczy, a kiedy odkrywać karty. To wystarczyło, bym w kinie spędził miło czas. Ale filmu nie zapamiętam i raczej nigdy więcej po niego nie sięgnę.
Ocena: 6
Powód tego jest prosty: fabuła filmu jest idiotyczna. Głównymi bohaterami jest para rodzeństwa. Ich matka miała moce, przez które postradała zmysły i zabiła się. Ich ojciec chyba nie doszedł do siebie, bo okazuje się pijakiem i brutalem, którego przerażeniem napawa fakt, że córka najwyraźniej odziedziczyła po matce "dar". Jak się wkrótce okaże, syn też nie jest do końca "normalny". Bo kiedy zostanie najnowszą ofiarą porywacza (i mordercy) dzieci, to zacznie rozmawiać przez telefon ze zmarłymi.
To, co usłyszy, będzie posuwało fabułę do przodu. I lepiej się nad tym nie zastanawiać. Większość z tych rozmów nie jest zbyt pomocna. A część aktywnie komplikuje sprawy. Co rzecz jasna samej opowieści służy, bo ułatwia reżyserowi budowanie napięcia.
Skoro film jest głupi, to dlaczego jest przyjemną rozrywką? Powód jest jeden, ale za to ważny: Scott Derrickson, który pokazuje się tu z najlepszej strony. Jawi się urodzonym gawędziarzem, który zajmująco potrafi opowiadać o pierdołach. Świetnie więc buduje tempo i klimat. Wie, kiedy może pozwolić sobie na podpuszczenie widzów, kiedy powinien być tajemniczy, a kiedy odkrywać karty. To wystarczyło, bym w kinie spędził miło czas. Ale filmu nie zapamiętam i raczej nigdy więcej po niego nie sięgnę.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz