The Blind Side (2009)

Nie do końca rozumiem, dlaczego filmy takie jak "Wielki Mike" uważane są za inspirujące, podnoszące na duchu. Jak dla mnie powinien on znaleźć się w sekcji horrory. Przecież to przerażające, jak niewielka jest granica między sukcesem a tragedią. Michael Oher to jeden z miliarda ludzi na świecie, który powinien zostać zniszczony przez system. Michael nie jest przeciętnym Kowalskim, nie pasuje on do mechanizmów, jakie funkcjonują we współczesnej cywilizacji. Był outsiderem, wyrzutkiem, na najlepszej drodze do zatracania. I wtedy głupi przypadek sprawił, że dostał szansę. Jeszcze bardziej przerażające jest to, że w tym filmie nie ma ludzi tak naprawdę złych. Większość to ignoranci albo ludzie pozostający w kompletnej inercji. Wystarczy lekko pchnąć ich i pokazują swoje dobre oblicze. Przerażające jest i to, że zazwyczaj nie ma takich impulsów, które miałyby ich pchnąć do działania. Zastępują je datki na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy czy SMS-y na charytatywne numery. Tylko że te rzeczy funkcjonują w ramach systemu, zatem ludziom takim jak Michael nigdy nie pomogą.


Sam w sobie to film dość standardowy. Dobrze zrobiony, z fajnie wyważonymi ckliwymi momentami tak, że w większości scen udało się twórcom pozostać wrażliwymi ale nie kiczowatymi. Sandra Bullock zagrała dobrze, ale nie przesadzajmy, to nie była rola oscarowa. Helen Mirren za "The Last Station" lub Carey Mulligan za "Była sobie dziewczyna" bardziej na nagrodę zasłużyły. Reżyser John Lee Hancock niestety także mnie rozczarował. Pamiętam jego fantastyczne scenariusze z czasów współpracy z Clintem Eastwoodem. Niestety czas zweryfikował moje oczekiwania. Hancock to zwykły rzemieślnik – dobry w swoim fachu, ale pozbawionego prawdziwego talentu do transcendencji ograniczeń filmowej materii.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Paradise (2013)

Tracks (2013)