The King's Speech (2010)

Chciałbym móc powiedzieć, że nie rozumiem popularności "Jak zostać królem", ale niestety rozumiem ją aż za dobrze. Obraz Tom Hoopera to idealna propozycja dla widzów, którzy chcą zobaczyć lekki i przyjemny film, a jednocześnie poczuć się tak, jakby obcowali z prawdziwą Sztuką. To pierwsze zapewnia im mało skomplikowany scenariusz o dwóch mężczyznach pochodzących z różnych sfer. To drugie zapewniają aktorzy Colin Firth i Geoffrey Rush, którzy z wielkim przekonaniem prezentują nam baśń opartą na faktach. To perfekcyjna kombinacja, wobec której nie można przejść obojętnie... jeśli jest się niedzielnym konsumentem kina.


"Jak zostać królem" to fantastyczna lekcja warsztatu filmowego. PISF powinien zmusić polskich twórców do jego obowiązkowego obejrzenia, a potem jeszcze zrobić egzamin. Kto go nie zda, ten nie ma prawa kręcić filmów na podstawie wydarzeń historycznych. Wystarczy porównać "Jak zostać królem" z "Czarnym Czwartkiem". Różnica jest niebotyczna... ale tylko w wykonaniu. Przykład: scena finałowa. Tekst to rzeczywiste przemówienie, filmowa całość ogranicza się dobrej ale nie powalającej gry Firtha i Rusha, a jednak robi olbrzymie wrażenie. Dlaczego? Przez Beethovena. Jednak jest on tak wpleciony w materię filmową, że następuje niemalże z automatu transfer emocji, które wzbudza muzyka na całą scenę, a stąd rozlewa się na cały film.


Jest w tym filmie dużo "smaczków", dzięki którym całość oglądałem z przyjemnością. Jednym z nich była scena, w której Firth spotyka Ehle i od razu na myśl przychodzi Elizabeth Bennett i Pan Darcy z "Dumy i uprzedzenia".

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)