The Nines (2007)

John August postanowił dokonać rehabilitacji demiurga, owego stwórcy naszego świata, który zdaniem gnostyków czy katarów wcale nie jest Jedynym Bogiem. W tych koncepcjach religijnych demiurg ma jednoznacznie negatywny charakter. August postanowił na niego – stwórcę potężnego, ale nie nieomylnego – spojrzeć przychylniejszym okiem.


W "Dziewięć" stwórca tak umiłował swoje własne dzieło, że postanowił zstąpić do niego. Jest niczym scenarzysta filmowy, który nie potrafi oderwać się od swoich postaci albo twórca gier, który zna kod "trybu Boga", ale rezygnuje z niego "bo to nie jest zabawne". Owszem, jest w tym pewna doza masturbacyjnego uzależnienia, potrzeba całkowitego zatracenia się w tym, czego się jest stworzycielem. W ten sposób August przygląda się jednak każdemu twórcy, każdemu rodzicowi i stawia pytanie o to, gdzie postawić granicę, kiedy należy uniezależnić się od swego dzieła.

Film ma bardzo fajną konstrukcję. Trzy części. W każdej występują ci sami aktorzy, ale za każdym razem grają kogoś innego. Jednak rzeczywistości poszczególnych części nie są od siebie uniezależnione, a raczej nakładają się na siebie istniejąc paralelnie, czasem wzajemnie się przenikając. Reynolds miał okazję wykazać się tu aktorskim talentem grając trzy dość zróżnicowane postaci i muszę przyznać, że z zadania wywiązał się na piątkę. Hope Davis w pierwszej części jest świetna, podobnie jak i Melissa McCarthy. Zresztą pierwsza część jest zdecydowanie najlepsza i trochę szkoda, że jest na początku. W ten sposób bowiem przez pozostałą godzinę entuzjazm trochę przygasa i ostateczny rezultat nie przynosi takiej satysfakcji, jakby mógł.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)