I Love Sarah Jane (2008)
"Królestwo zwierząt" może wydawać się, jakby pojawiło się znikąd. A tymczasem jego twórca David Michôd od paru lat należy do prężnej grupy Australijczyków mających ciekawe pomysły na filmy i konsekwentnie je realizujące. Dowodem na to może być krótkometrażówka sprzed trzech lat "I Love Sarah Jane". Michôd był współscenarzystą, a reżyser też już nakręcił film z amerykańskimi gwiazdami ("Hesher", którego nie miałem jeszcze okazji zobaczyć).
"I Love Sarah Jane" to brutalnie prosta wizja świata, w którym zapanowała epidemia zombie. Ten świat jest bardzo realny, poza faktem obecności zombie nie różni się niczym do tego, co znamy z naszego życia. U twórców epidemia nie jest apokalipsą, jak to zazwyczaj jest pokazywane w kinie, a kolejną z wielu plag, które nawiedzały ludzkość na przestrzeni wieków. I chyba właśnie ta zwyczajność skontrastowana z osobistymi dramatami robi największe wrażenie.
Ocena: 7
"I Love Sarah Jane" to brutalnie prosta wizja świata, w którym zapanowała epidemia zombie. Ten świat jest bardzo realny, poza faktem obecności zombie nie różni się niczym do tego, co znamy z naszego życia. U twórców epidemia nie jest apokalipsą, jak to zazwyczaj jest pokazywane w kinie, a kolejną z wielu plag, które nawiedzały ludzkość na przestrzeni wieków. I chyba właśnie ta zwyczajność skontrastowana z osobistymi dramatami robi największe wrażenie.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz