Precious (2009)
Wow. Biorąc pod uwagę tematykę, "Hej, Skarbie" musi być ulubionym filmem polskich reżyserów. To taplanie się w ludzkim brudzie przyjęło tu monstrualne rozmiary. Nie dość, że główna bohaterka jest niedouczoną grubaską, to jeszcze gwałcona jest przez ojca, z którym ma dwójkę dzieci (pierworodne ma dodatkowy chromosom), jest poniewierana przez matkę, która wyżywa na niej swoje poczucie winy i zazdrości plus jeszcze okazuje się, że ma HIV. A że rzecz dzieje się w latach 80., to szansa na przeżycie przez nią choćby pięciu lat jest równa zeru. Twórcy wyczerpali chyba cały asortyment tragedii.
I byłoby to nieznośne, gdyby nie fakt, że zostało genialnie zagrane. Debiutująca Sidibe ma fantastyczną scenę, kiedy ogłasza w klasie rozmiary swego dramatu. Mo'Nique jest fenomenalna w scenie, kiedy przed zbrzydzoną Mariah Carey po raz pierwszy w życiu obnaża całą ohydę ostatnich nastu lat jej życia. Do tego Lee Daniels to zmyślna bestia. Nie można mu odmówić reżyserskiego instynktu. Spodobały mi się te wszystkie urozmaicenia narracji. Może nie do końca wyszło naturalnie. Chwilami wydaje się to za bardzo narzucone i sztuczne. A jednak dzięki sprawności i wyczuciu, zadziałało. Jedyne, co mi się naprawdę nie spodobało, to zatrudnienie w roli nauczycielki Pauli Patton. Jest zdecydowanie zbyt ładna, przez co całość sprawia trochę wrażenie, jakby było komiksową adaptacją, gdzie pozytywni bohaterowie są piękni i harmonijni, zaś negatywni są zdeformowani.
Ocena: 6
I byłoby to nieznośne, gdyby nie fakt, że zostało genialnie zagrane. Debiutująca Sidibe ma fantastyczną scenę, kiedy ogłasza w klasie rozmiary swego dramatu. Mo'Nique jest fenomenalna w scenie, kiedy przed zbrzydzoną Mariah Carey po raz pierwszy w życiu obnaża całą ohydę ostatnich nastu lat jej życia. Do tego Lee Daniels to zmyślna bestia. Nie można mu odmówić reżyserskiego instynktu. Spodobały mi się te wszystkie urozmaicenia narracji. Może nie do końca wyszło naturalnie. Chwilami wydaje się to za bardzo narzucone i sztuczne. A jednak dzięki sprawności i wyczuciu, zadziałało. Jedyne, co mi się naprawdę nie spodobało, to zatrudnienie w roli nauczycielki Pauli Patton. Jest zdecydowanie zbyt ładna, przez co całość sprawia trochę wrażenie, jakby było komiksową adaptacją, gdzie pozytywni bohaterowie są piękni i harmonijni, zaś negatywni są zdeformowani.
Ocena: 6
Nie wiem, te złośliwości w pierwszym zdaniu, czyżbyś nie lubił idola krytyków, i nie tylko, polskiego kina - Wojtka Smarzowskiego? :)
OdpowiedzUsuńCo do "Precious" ze wzruszeniem spojrzałam na mój wpis sprzed dwóch i pół roku. Widzę, że film ma u mnie niezłą opinię, ale nie odważe się jej ując w punktację. Masz dużo racji w tym, że ogromną zasługę w sukcesach filmu mają aktorzy. Bez nich prawdopodobnie film byłby mniej strawny.
Paula Patton, rzeczywiście, też podkreśliłam, prześliczna. Ona musiała być taka ładna dla charyzmy (mniej ładnym o nią trudniej) w tym filmie, po to, żeby ci brzydcy jeszcze bardziej do niej lgnęli i mogli się ogrzać w jej blasku. Skoro, jak mówisz, Lee Daniels to taka zmyślna bestia - wiedział co robi, a może mu się Paula po prostu spodobała i chciał z nią pobyć na planie.? :)
Mnie się PP też bardzo podoba i oczywiście nie mam nic przeciwko temu, że wystąpiła w filmie. Nie sądzisz jednak, że ciekawiej byłoby gdyby to Patton była matką (jej zazdrość i zachowanie wobec Precious miałoby ciekawszą konotację ona taka ładna, a mimo to przegrywająca z córką o uwagę chłopa) za to Mo'Nique mogłaby być nauczycielką.
OdpowiedzUsuńAA co do Smarzowskiego, to rzeczywiście nie jestem jego fanem. Owszem, uważam, że pod względem warsztatu nie ma sobie równych w Polsce, ale te jego historie. "Dom zły" uważam za straszliwy bełkot i kicz.
Ojej, ale czy by to było wiarygodne, żeby taka pięknośc jak PP wzięła sobie za męża i ojca swego dziecka, takiego kogoś jakim był mąż Mo'Nique? A jesliby nawet popełniła taka pomyłkę, to czy mając taką urodę i wdzięk siedziałaby z takim potworem? Nie, nie, to nie możliwe, chyba żartujesz. A nawet jeśli, bo przecież można być pięknym i głupim, to po tych kilkunastu latach odsiadki z takim typem, jak ojciec "precious", jej uroda by zszarzała i zniszczała, tak jak Mo'Nique, czyli Mary, też mogłaby kiedyś piekna, co nawet widać A ta ostatnia scena, faktycznie - o-s-k-a-r-o-w-a.
UsuńDzięki ci Boże, za jeszcze kogoś kto właściwie ocenia Wojtka Smarzowskiego. Doprawdy, nie rozumiem tego ślepego zachwytu wokół i co gorsza - płynącego także z klawiatur należących do uznanych krytyków kina.
A "Róża"? Słabizna, nieprawdaż. Gdyby nie gwałty (i to od ruskich), z których w pewnym momencie sprytnie przenosi ciężar na śmiertelną chorobę kobiecą, żeby się już tak do samiutkiego końca napastwić nad tą Różą, plus święty pan Tadeusz rodem z AK, kto by na to chciał patrzeć? Przecież,normalnie wszyscy wzdrygnęliby z pogardą ramionami - "znowu film o wojnie?!"
Moim zdaniem dobry reżyser (a takim wydaje się być Daniels) mógłby to wiarygodnie opowiedzieć. Z jednej strony mogłaby dalej pozostać piękną licząc, że w ten sposób odzyska gacha, a z drugiej strony z premedytacją mogła tuczyć córkę, by była mniej atrakcyjna.
OdpowiedzUsuńWolę "Różę" od "Domu złego". Za każdym razem, jak przypominam sobie ten krzyk dziecka na końcu robi mi się słabo. Takie kretyństwo może przyprawić o traumę na całe życie.
No przestań sobie żarty stroić! :) Wątpię, żeby było co odzyskiwać, przecież jej mąż to zbok, trudno, żeby tolerować faceta, któremu gdy znudziła się, albo przestała się podobać, żonka, szukał pocieszenia u córki równie "atrakcyjnej" co żonka.
OdpowiedzUsuńJa chyba jednak bardziej toleruję "Dom Zły", mniej mnie wkurzył. Mnie z kolei o dreszcz zniesmaczenia przyprawiały wrzaski Róży. Ja rozumiem, że ból ale mógł cierpienia kobiety pokazać jednak w bardziej subtelny, nie uwłaczajacy jej godności, sposób. Ale wtedy nie byłoby takiego odzewu i tej litości, na którą tak liczył. Ludzie płakali prawie jak na Pasji Gibsona.
A zbok nie może być kochany/pożądany przez piękne kobiety? Ja tam wierzę, że ludzka psychika jest bardziej skomplikowana. Zresztą wśród celebrytów znalazłoby się wiele przykładów. No może nie aż tak skrajnych związków, ale z całą pewnością niedobranych i toksycznych.
OdpowiedzUsuńCóż. "Pasji" Gibsona też nie lubię. I bardzo mi było szkoda Gibsona, kiedy zobaczyłem ten film. Uwielbia dwa pierwsze jego reżyserskie dokonania i tu wydał mi się iść po najmniejszej linii oporu. Jakby realizacja filmu w języku aramejskim niemal z definicji, sam z siebie stawał się wybitnym.
Ja też wierzę, że człowiek nie jest istotą prostą, wiele i wielu mogę zrozumieć, ale ojca, który gwałci własne dziecko, czy dziecko w ogóle - nie. Tym bardziej matkę, która na to przyzwala. Nie rozumiem, jak kobieta może kochać mężczyznę, który gwałci jej dziecko.
OdpowiedzUsuńCo do Gibsona - podzielam twoje zdanie - dwa pierwsze filmy (reżyser) - jak najbardziej, jestem za. Następne dwa - kicha. Mnie go nie była szkoda, przecież zarobił kupe kasy na tej Pasji, ludzie walili drzwiami i oknami, żeby zobaczyć masakrę swojego "idola" (sorry) i zaznac po raz kolejny błogiego uczucia nienawiści.
Cóż. Dziwniejsze rzeczy spotkałem w naturze, więc tym bardziej w tę wersję Precious mógłbym uwierzyć.
OdpowiedzUsuńA co do Pasji, to ja odebrałem ją jako przedziwny program kulinarny, w którym w widowiskowy sposób pokazano, jak zrobić kotlet mielony z ludzkiego mięsa. (A do tego ci wszyscy "wredni" Żydzi byli tak zdeformowani, że miałem wrażenie, jakbym oglądał którąś z niemieckich produkcji circa 1940 roku)
Z pewnością, masz rację... Nie wiem, czy ci zazdroszczę takich dziwnych spotkań, fakt, ludzie bywają dziwni, zarówno mężczyźni jak i kobiety, zachowują się czasem nieprawdopodobnie, wszystko jest możliwe, tak więc i Twoja wersja "Precious" mogłaby wyglądać, tak jak byś sobie życzył, może by ci się bardziej spodobała. Ta obrana przez reżysera, może jest mniej oryginalna i perwersyjna, ale przez to bardziej przemawia do tzw. ogólu, spełnia jego oczekiwania, a o to chyba chodziło. :)
OdpowiedzUsuńCo do mielonego kotleta - miałam identyczne skojarzenia. :)