In the Electric Mist (2009)
Kiedy mówi się o tym, co sprawia, że film jest dobry, zazwyczaj wskazuje się na dwie rzeczy: talent i warsztat. Jest jednak trzeci element tej układanki. Z pozoru najmniej ważny, w rzeczywistości podstawa, bez której pozostałe dwa są nic nie warte. To wyczucie konwencji. Co się dzieje, kiedy tego zabraknie można sprawdzić oglądając "Pościg we mgle".
Ten film odwołuje się do konwencji "realizmu magicznego" Południa USA. Jej mistrzowskim przykładem jest "Północ w ogrodzie dobra i zła" Eastwooda. Splot realizmu, czarnego kryminału i szczypty mistycyzmu wymaga dużej wrażliwości, a przede wszystkim wiary w możliwość zaistnienia opowiadanych zdarzeń. Bertrand Tavernier nie posiada tej wiary, a przynajmniej nie czuć tego na ekranie. W rezultacie jego film rozpada się na drobne kawałki. Połowa scen zdaje się być pozbawiona sensu, a druga połowa sprawia wrażenie zrealizowanych przez amatorów, sobowtórów hollywoodzkich gwiazd.
Zatrudnienie Jonesa, Sarsgaarda, Goodmana, Steenburger i reszty było także błędem. Tak, jak pisałem przy "Heartless" nie zawsze filmowi wychodzi na dobre zatrudnianie gwiazd. To, co w przypadku mało znanego aktora by się sprawdziło, w przypadku gwiazdy wypada absurdalnie. I niestety większość gwiazd biorących udział w "Pościgu we mgle" ośmiesza się, podważając wiarę widza w ich talenty. Do tego dochodzi złe prowadzenie kamery i błędy w warsztacie. Nie rzucałoby się to tak bardzo w oczy, gdyby Tavernier wierzył w opowiadaną historię. A tak, pierwszy lepszy student filmówki byłby w stanie nakręcić równie dobry, a może i lepszy film.
Ocena: 4
Ten film odwołuje się do konwencji "realizmu magicznego" Południa USA. Jej mistrzowskim przykładem jest "Północ w ogrodzie dobra i zła" Eastwooda. Splot realizmu, czarnego kryminału i szczypty mistycyzmu wymaga dużej wrażliwości, a przede wszystkim wiary w możliwość zaistnienia opowiadanych zdarzeń. Bertrand Tavernier nie posiada tej wiary, a przynajmniej nie czuć tego na ekranie. W rezultacie jego film rozpada się na drobne kawałki. Połowa scen zdaje się być pozbawiona sensu, a druga połowa sprawia wrażenie zrealizowanych przez amatorów, sobowtórów hollywoodzkich gwiazd.
Zatrudnienie Jonesa, Sarsgaarda, Goodmana, Steenburger i reszty było także błędem. Tak, jak pisałem przy "Heartless" nie zawsze filmowi wychodzi na dobre zatrudnianie gwiazd. To, co w przypadku mało znanego aktora by się sprawdziło, w przypadku gwiazdy wypada absurdalnie. I niestety większość gwiazd biorących udział w "Pościgu we mgle" ośmiesza się, podważając wiarę widza w ich talenty. Do tego dochodzi złe prowadzenie kamery i błędy w warsztacie. Nie rzucałoby się to tak bardzo w oczy, gdyby Tavernier wierzył w opowiadaną historię. A tak, pierwszy lepszy student filmówki byłby w stanie nakręcić równie dobry, a może i lepszy film.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz