Greenberg (2010)
Wciąż uważam, że Noah Baumbach powinien trzymać się pisania scenariuszy, a reżyserię zostawić Wesowi Andersonowi. Jednak "Greenberg" to krok w dobrym kierunku po bardzo przeciętnej "Margot jedzie na ślub".
Historia 40-latka, który wciąż nie może pozbierać się po wydarzeniach sprzed 15 lat, lecz woli szukać przyczyn na zewnątrz niż pogodzić się z własną winą, wyszła Baumbachowi całkiem nieźle. Nie zmienia to jednak faktu, że film służy w pierwszej kolejności jako prezentacja aktorskich umiejętności Bena Stillera. Dla wielu to wciąż aktor komediowy. Tymczasem w "Greenberg" pokazał się z bardzo dobrej strony jako aktor dramatyczny. Jest wiarygodny i psychologicznie skomplikowany. Nie jest to może mistrzostwo świata w niuansowaniu postaci, ale mimo wszystko Stiller może być z siebie dumny.
Niestety "Greenbergowi" brakuje charakteru, cechy szczególnej, owej delikatnej wyjątkowości, która sprawia, że niezależna produkcja jest sukcesem. Film Baubachowi wyszedł dobry, ale w wyścigu o uwagę widzów (a przynajmniej moją) przegrywa brakiem wyrazistości.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz