Ausente (2011)
To było bardzo sprytne posunięcie ze strony reżyser Marco Bergera. "Nieobecny" okazał się "Planem B" tyle że rozgrywającym się po drugiej stronie lustra. Efekt jest niezwykle intrygujący, choć ja mimo wszystko wyżej oceniać będę debiut niż film nr 2.
Punkt wyjścia "Nieobecnego" jest identyczny jak w "Planie B": relacja pomiędzy dwójką bohaterów oparta jest na podstępie. Jednak w "Planie B" Berger postawił na harmonię i komplementarność. Zaś tym razem postanowił sprawdzić, jakie będą konsekwencje dysharmonii. Dotyczy to nie tylko relacji miedzy bohaterami ale i relacji między filmem a widzem. I tak w "Nieobecnym" brakuje wstępu, przez co Martin początkowo jawi się jako postać negatywna, typowy drapieżca wykorzystujący dobre serce drugiego człowieka. W "Planie B" mieliśmy okazję poznać Bruno i dlatego, choć jego postępek nie był zbyt szlachetny, widz nie był skłonny uznawać go za postać negatywna. W "Nieobecnym" dopiero w połowie filmu zaczynamy bliżej poznawać Martina.
Kolejnym kluczowym elementem zaburzającym równowagę jest wprowadzenie dużej różnicy wieku jak i nierówność pozycji obu bohaterów. To sprawia, że zarówno bohaterowie jak i widzowie inaczej interpretują relacje łączące Martina i Sebastiana. Ostatnim elementem wprowadzającym dysharmonię jest brak uczuciowej synchronizacji, która ostatecznie sprawi, że o ile "Plan B" był komedią romantyczną, o tyle "Nieobecny" jest melodramatem.
Podoba mi się sposób prowadzenia narracji przez Bergera. Mam jednak nadzieję, że zakres tematyczny jego filmów poszerzy się w przypadku kolejnych produkcji. Nie jestem pewien, czy trzeci film na ten sam temat byłbym w stanie przełknąć.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz