Tucker & Dale vs Evil (2010)
Jednym z najbardziej rozpowszechnionych schematów fabularnych w slasherach jest historia grupy młodych osób, które jadą w dzicz się rozerwać i trafiają na miejscowych prymitywów, którzy nie kryją się ze swoimi psychopatycznymi skłonnościami. Czy jednak kiedykolwiek zastanawialiście się, jak taka opowieść wygląda z drugiej strony, z perspektywy miejscowych? Jeśli nie, to sięgnijcie po "Tucker & Dale vs Evil". Czeka na was podwójna dawka rozrywki: z jednej strony krwawa jatka, jaką znamy z każdego slashera, z drugiej strony świetna komedia pomyłek.
Na wypindrzonych mieszczuchach Tucker i Dale nie robią najlepszego wrażenia. Jedno spojrzenie i piękny amerykański narybek już wyrobił sobie opinię: oto dwaj półanalfabeci, którzy tylko czekają, kiedy będą mogli kogoś rozerwać na strzępy. Rzeczywiście Tucker i Dale są prości, ogłady nie mają za grosz, ale są to najbardziej sympatyczni faceci, jakich można sobie tylko wyobrazić. Niestety pierwsze wrażenie i stereotypy sprawią, że już wkrótce wokół nich trup słać się będzie gęsto.
"Tucker & Dale vs Evil" to przezabawna i do tego dość makabryczna komedia. Będziecie pokładać się ze śmiechu na widok kolejnego trupa. Choć brzmi to niedorzecznie, tak właśnie jest. Twórcy świetnie wyczuli klimat i zrobili film, który niby jest parodią slasherów, a jednocześnie pozostaje wierny regułom gatunku. W ten sposób reżyser wlał świeżą krew (w przenośni i dosłownie) w gatunek, który zdawał się być już do cna wyeksploatowany. A do tego wszystkiego jest to jeden z najlepszych filmów propagandowych, mający bardzo jasne przesłanie: uprzedzenia i stereotypy zabijają.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz