Hellion (2014)
Zbuntowany nastolatek. Cierpiący, niepotrafiący sobie z bólem poradzić, co prowadzi do agresji, destrukcji, chaosu. Rodzice, często równie doświadczeni przez los, egzystują po drugiej stronie przepaści i nie są w stanie przerzucić mostu porozumienia. Chłopak (albo dziewczyna) wydaje się być na najlepszej drodze ku zagładzie. Ale wtedy pojawia się sąsiad-gbur, którego oschła powierzchowność okaże się idealnym falochronem odbierającym nawałnicę targającą duszę bohatera; albo trener-alkoholik, który skanalizuje całą agresję głównej postaci w działanie pożyteczne dla wszystkich; albo też orka, dzięki której bohater będzie mógł przełamać swą dumę i odkryć bogate pokłady altruizmu...
Kino pełne jest podobnych historii. Ale "Piekielny chłopak" nie jest jedną z nich. Jacob, nie znajdzie wsparcia, którego tak desperacko potrzebuje. Chłopak zmaga się z żałobą po śmierci matki i świadomością, że dla ojca nie był na tyle ważny, by ten potrafił zapomnieć o własnym bólu i się nim (i bratem) zająć. Jacob nie jest złym chłopakiem, ale oślepiony cierpieniem, pogrążony w chaosie beznadziejności, jedyny wentyl dla całego bólu i wściekłości znajduje w zachowaniach aspołecznych. A kiedy jego wewnętrzna burza zetrze się z burzą miotającą wnętrzami podobnych mu nastolatków, o tragedię nie jest trudno.
"Piekielny chłopak" to kino defetystyczne, niemal z uwielbieniem nurzające się w brudzie ludzkich tragedii. I to właśnie mnie w tym filmie uwierało. Twórcy za dużo miejsca poświęcają temu, jak opowiedzieć historię Jacoba, jego rodziny i znajomych, przez co ich tragedie schodzą na drugi plan. I choć są to postaci fikcyjne, to mimo to takie postępowanie wydało mi się nie fair. Może gdyby forma dokonywała transcendencji, zmieniała film w przeżycie bardziej intymne, oceniłbym "Piekielnego chłopaka" inaczej. Ale tak nie jest. Obraz Kat Candler jest sztampową historyjką o tych, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Owszem, ma całkiem niezłe kreacja zarówno doświadczonych aktorów jak i młodej obsady, ale jest to niewielkie tylko pocieszenie.
Ocena: 5
Kino pełne jest podobnych historii. Ale "Piekielny chłopak" nie jest jedną z nich. Jacob, nie znajdzie wsparcia, którego tak desperacko potrzebuje. Chłopak zmaga się z żałobą po śmierci matki i świadomością, że dla ojca nie był na tyle ważny, by ten potrafił zapomnieć o własnym bólu i się nim (i bratem) zająć. Jacob nie jest złym chłopakiem, ale oślepiony cierpieniem, pogrążony w chaosie beznadziejności, jedyny wentyl dla całego bólu i wściekłości znajduje w zachowaniach aspołecznych. A kiedy jego wewnętrzna burza zetrze się z burzą miotającą wnętrzami podobnych mu nastolatków, o tragedię nie jest trudno.
"Piekielny chłopak" to kino defetystyczne, niemal z uwielbieniem nurzające się w brudzie ludzkich tragedii. I to właśnie mnie w tym filmie uwierało. Twórcy za dużo miejsca poświęcają temu, jak opowiedzieć historię Jacoba, jego rodziny i znajomych, przez co ich tragedie schodzą na drugi plan. I choć są to postaci fikcyjne, to mimo to takie postępowanie wydało mi się nie fair. Może gdyby forma dokonywała transcendencji, zmieniała film w przeżycie bardziej intymne, oceniłbym "Piekielnego chłopaka" inaczej. Ale tak nie jest. Obraz Kat Candler jest sztampową historyjką o tych, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Owszem, ma całkiem niezłe kreacja zarówno doświadczonych aktorów jak i młodej obsady, ale jest to niewielkie tylko pocieszenie.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz