Arthur (2011)
Nie, nie i jeszcze raz nie. Reżyser filmu powinien zostać oskarżony o próbę morderstwa poczucia humoru i dostać dożywotni zakaz kręcenia komedii. Choć nie do końca rozumiem, dlaczego "Arthur" jest tak przeraźliwie drętwym i pozbawionym dowcipu obrazem, skoro jego reżyser jest współtwórcą sukcesu "Modern Family" nakręciwszy parę z najlepszych odcinków serialu.
Niestety faktem jest, że w filmie zaśmiałem się tylko raz, kiedy usłyszałem tekst o niemieckim pocałunku. Drobnym pocieszeniem była też Helen Mirren, której jednak było zdecydowanie za mało, bym mógł przeboleć całą resztę. Brand, Gerwig, Garner grają tak, jakby "Arthur" był dramatem o umieraniu na raka, a nie żywą komedią o inteligentnym facecie, który tak boi się straty, że kryje ból za hedonistycznym stylem życia. Na szczęście pozostaje oryginał, którego nigdy specjalnie nie ceniłem, ale który jest o kilka klas lepszy od remake'u.
Ocena: 4
Oryginał kiedyś widziałam, ale widać nie poraził mnie, skoro zapamiętałam tylko tytuł, i to że grali tam Dudley Moore i chyba Lizę Minnelli, zaraz sprawdzę, czy się nie mylę...Tak! Jest!
OdpowiedzUsuńTen facet, jak mu tam? Russel Brand - straszny! Nawet w telewizji nie popatrzę.