Notre paradis (2011)


O ileż łatwiej by się nam wszystkim żyło, gdyby ludzie czyniący zło, byli źli do szpiku kości, a ci, którzy są troskliwi i kochający, cali przepełnieni byli dobrocią. Ale świat zbudowany jest inaczej. Dlatego też Vassili może być zarazem bezwzględnym mordercą jak i wspaniałym kochankiem, przyjacielem, zastępczym ojcem. Mrok nie tłumi światła, a dobro nie kasuje zła.


Jak to się stało, że Vassili znalazł się właśnie z kablem od adaptera w mieszkaniu klienta? Tego nigdy się nie dowiemy, ale nietrudno się domyślić. Przybysz z prowincji, jako dzieciak zanurzył się w paryskim świecie szybkich pieniędzy i jeszcze szybszego seksu. Pozwoliło mu to zapomnieć. A póki był młody i przystojny, nie narzekał na brak klientów, więc nie miał czasu zauważać ran, jakie sam sobie zadaje i jakie pozwalał, by zadawali mu inni.

Teraz jednak, będąc już po 30 znalazł się w piekle każdego geja: za stary, by być popularnym, za młody, by stać się tatusiem, w jakim niektórzy gustują. Zagłuszacze gdzieś zniknęły. Pozostał strach, ból i cierpienie. Ale Vassili nie siebie czyni za to wszystko odpowiedzialnym, lecz tych, na których jeszcze niedawno żerował, a którzy teraz żerują na nim albo jeszcze gorzej - całkowicie ignorują. Agresja stała się jego narkotykiem.

Ale to nie niweluje tego, co w nim dobre. Troska, którą wzbudza w nim Angelo, przed którą wzbrania się kurczowo utrzymując relacje zawodowe. Miłość, tak silna, jak to tylko możliwe w przypadku geja obdarzającego tym uczuciem kobietę. Opiekuńczość, którą okazuje dziecku, choć nie przeszkadza mu to w wykorzystaniu jego bólu jako pretekstu dla swych mrocznych żądzy.

"Notre paradis" to także opowieść o tym, że szczęście jest ulotne, to iluzja, którą budujemy w przerwach między dramatami, zagospodarowując drobne poletka leżące na tyłach naszej egzystencji. To także opowieść o tym, że szczęście ma swoją cenę, a jest nią zawsze cudze cierpienie. Aby być szczęśliwym, trzeba być egoistą. Egoistą i marzycielem, bo szczęście nie jest prawdą. Ale czy poza nożem wbitym w pierś coś jeszcze jest prawdziwe?

Są tacy twórcy, po których filmy sięgam w ciemno. Nie sprawdzam o czym są ich filmy. Po prostu widzę nazwisko, więc muszę obejrzeć. W przypadku "Notre paradis" są dwa takie powody. Pierwszym jest reżyser Gaël Morel, drugim aktor Stéphane Rideau. A rozkosznym dodatkiem jest obecność Béatrice Dalle.

"Notre paradis" nie jest wielkim kinem, o nie. Ale jako przypowieść o szczęściu i koegzystencji przemocy i troski, wypada bardzo dobrze. Rideau świetnie odnalazł się w roli mężczyzny, dla którego wiek staje się mieczem Damoklesa definiującym każdą jego świadomą minutę.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)