Play (2011)
Östlund nie zawiódł. I choć uważam, że "Mimowolnie" jest znacznie lepszym filmem, to i tym razem Szwed stworzył prawdziwie wstrząsającą rzecz. "Gra" to jeden z najlepszych proanarchistycznych filmów, jakie widziałem w życiu. Mrozi krew w żyłach, pokazując, że cywilizacja to cichy zabójca człowieka, morduje bowiem nasz instynkt samozachowawczy. Po seansie najbardziej zdrową reakcją jest chęć rozwalenia całego tego systemu, z wszelkimi służbami porządkowymi i absurdalnie uprzejmymi funkcjonariuszami publicznymi na czele. A osoba, która wspomni coś o państwie opiekuńczym, powinna być opiekana na wolnym ogniu, aż wszelkie dyrdymały wyparują z niej wraz z ostatnimi kroplami krwi.
To naprawdę przerażające, jak bardzo zdemoralizowani są ludzie ucywilizowani. Nie mogą się z nikim równać pod względem głuchoty na własny instynkt przetrwania. Młodzi bohaterowie filmu mają wiele możliwości ucieczki, uratowania się, ale nie robią nic, nawet wtedy, kiedy czują, że coś jest nie tak. Choć nie, oni jeszcze mają jakieś zdrowe odruchy. Dorośli są jeszcze gorsi. Nawet ich "konfrontacje" są żenującymi przedstawieniami bezradności. A kiedy słyszy się słowa jednej naiwnej babki, że imigranci są w gorszej sytuacji, to ogarnia mnie pusty śmiech. Bo też jest dokładnie odwrotnie. Imigranci, którzy rzeczywiście w stabilnej społeczności zajmują podrzędną pozycję, wciąż muszą walczyć, ich instynkt pozostaje nietknięty (no, nie przesadzajmy, powiedzmy raczej, że jest bardziej sprawny).
I tu pojawia się paradoks. Rozwinięta cywilizacja wymaga, by ludzie zapomnieli o swej zwierzęcej naturze, o rywalizacji i agresji. I póki jest to system homogeniczny, bez intruzów z zewnątrz, rzeczywiście się sprawdza. Wystarczy jedna czarna owca (w "Grze" potraktowana dosłownie), by zachwiać równowagę. Jednak problem polega na tym, że to imigranci, aspirując do materialnych zdobyczy tubylców, prędzej czy później zostaną przez system wchłonięci. I koniec końców zostaną nam wszystkim tylko gry w barbarzyńców, z których wyrośniemy wraz z zakończeniem okresu dojrzewania.
"Gra" ma bardzo wyrazistą tezę, ale równie wyraźnie czuje się, że jest to film nieobiektywny, że reżyser nagina fakty lub pomija to, co jest mu niewygodne. Dlatego też całość sprawia wrażenie manipulacji. Ale kiedy widz jest tego świadomy, może na tym tylko zyskać.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz