The Domino Effect (2012)
Sorry, ale zupełnie nie kupuję tej historyjki, choć rozumiem, że w naszym kraju, gdzie wciąż świeże są efekty spraw Amber Gold, OTL i nastu biur podróży, może to być popularna produkcja. Mnie wydała się odrażająca w swojej naiwności. O tym, że w dzisiejszym świecie kryzys gospodarczy jest zjawiskiem globalnym, wie chyba każdy. Reżyserka próbuje to nam uzmysłowić, ale robi to w tak łopatologiczny sposób, że jest to wręcz niesmaczne. Zwłaszcza, kiedy próbuje wzruszyć nas historią bankowca.
I jeszcze morał, że w czasach kryzysu trzeba chwytać się uczuć, bo te nie ulegają dewaluacji, a wśród bliskich łatwiej przetrwać tragedię. Sorry, ale takie morały to można prawić, jak się ma co do garnka włożyć. Wątpię jednak, by dawały one komfort tym, którzy mając wszystko, teraz nie mają nic.
Jedyne, co mi się w filmie podobało, to obraz kompletnego braku elastyczności człowieka. Ponoć jesteśmy gatunkiem łatwo adaptującym się do zmiennych warunków. Z "Efektu domina" wynika coś odwrotnego. Kryzys nie jest tu żadną okazją, o przekwalifikowaniu nie ma mowy. Nikt nie chce się zmienić. Wszyscy chcą, by było jak dawniej i chwytają się najgorszych pomysłów, by iluzje podtrzymać. Nie sądzę jednak, by reżyserka intencjonalnie tak poprowadził narrację. Wydaje mi się, że jest to raczej efekt uboczny przyjętej przez nią tezy, że przyczyną kryzysu był brak zadowolenia ludzi z tego, co mają i ślepy pęd do wzbogacenia. Teza zbyt uproszczona, by reżyserka była w stanie ją obronić przy bliższym przyjrzeniu się jej.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz