Infancia clandestina (2011)
Twórcy z Ameryki Południowej uwielbiają opowiadać historie o dorastaniu osadzone w czasach junt wojskowych i tym podobnych dyktatur. Obfitość obrazów sprawia, że z każdym kolejnym filmem co raz trudniej o oryginalność i ciekawe potraktowanie tematu. To zapewne sprawia, że "Jak mam na imię" nie poruszył mnie aż tak bardzo, jak pewnie zrobiłby to jeszcze parę lat temu.
Fabularnie historia jest dość słaba, choć ponoć inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Mając w pamięci inne dzieci żyjące w cieniu opresyjnych rządów, historia Juana/Ernesta nie robi większego wrażenia. Zwłaszcza, że mimo całego strachu żył z rodzicami w miarę normalnych warunkach.
Za to bardzo spodobała mi się strona wizualna. "Jak mam na imię" ma przecudne zdjęcia (sekwencja ćwiczeń ze wstążką – mimiarcydzieło). Fajne są też wszystkie sekwencje animowane. Dzięki temu całość nabiera charakteru i wyjątkowości. Za mało, bym naprawdę docenił ten film, ale wystarczająco, bym nie skreślił go zupełnie.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz