Dans la maison (2012)
Ozon wraca do tematu, który już kiedyś poruszył z dobrym skutkiem, opowiadając o twórcach, obiektach i wyobraźni i odbiorcach, a przede wszystkim o obsesjach rodzących się w wyobraźni. Tym razem Ozon wgryza się w ideę twórczego wampiryzmu, ale od innej strony, niż to ma miejsce zazwyczaj.
W typowej opowieści twórca bezwzględnie wykorzystuje otoczenie, by karmić głód własnej wyobraźni. Jest bezwzględny w niszczeniu wszystkich na drodze do sukcesu. Tu również tak jest, kiedy Claude cynicznie wykorzystuje rodzinę Raphy. Ale tylko do pewnego momentu. Bowiem tym razem istotny staje się również odbiorca. U Ozona twórca nie jest odporny. Czy tego chce czy nie, jest kształtowany przez tych, do których kieruje swą twórczość. I odwrotnie, odbiorca zmienia się pod wpływem dzieła, z którym obcuje. Jeśli pozostać przy metaforze wampira, to z "U niej w domu" płynie morał, iż wampir-twórca jest mocno wyspecjalizowany, potrzebuje nosiciela konkretnej grupy "krwi". Tylko wtedy może się pożywić. Rodzi to więc perwersyjną, sadomasochistyczną relację, w której kajdanki, sznury, kolce i inne gadżety zostały zastąpione słowami. Tymi napisanymi i tymi wypowiadanymi jako opinie. Zaś morał jest jeden: to nie sułtan trzymał tysiąc nocy Szeherezadę, lecz to ona nie mogła przestać. Opowiadający jest w równej mierze niewolnikiem opowieści, co słuchający.
Ozon świetnie kreśli relację łączącą nauczyciela i ucznia. Dzięki genialnemu motywowi Philippe'a Rombiego buduje fascynujący obraz, w który zanurzamy się równie głęboko, co nauczyciel w opowieści Claude'a. "U niej w domu" jest też przyspieszonym kursem narracyjnym. Analizowane są tu różne sposoby kształtowania bohaterów, budowania fabuły, zwrotów akcji, wykorzystywania różnych popularnych schematów rozwiązywania konfliktów. Oczywiście wszystkiego nie byłem w stanie wychwycić, aż tak biegły z francuskiej literatury nie jestem. Ale na szczęście całość i tak jest czytelna, nawet dla dyletanta.
Ocena: 7
W typowej opowieści twórca bezwzględnie wykorzystuje otoczenie, by karmić głód własnej wyobraźni. Jest bezwzględny w niszczeniu wszystkich na drodze do sukcesu. Tu również tak jest, kiedy Claude cynicznie wykorzystuje rodzinę Raphy. Ale tylko do pewnego momentu. Bowiem tym razem istotny staje się również odbiorca. U Ozona twórca nie jest odporny. Czy tego chce czy nie, jest kształtowany przez tych, do których kieruje swą twórczość. I odwrotnie, odbiorca zmienia się pod wpływem dzieła, z którym obcuje. Jeśli pozostać przy metaforze wampira, to z "U niej w domu" płynie morał, iż wampir-twórca jest mocno wyspecjalizowany, potrzebuje nosiciela konkretnej grupy "krwi". Tylko wtedy może się pożywić. Rodzi to więc perwersyjną, sadomasochistyczną relację, w której kajdanki, sznury, kolce i inne gadżety zostały zastąpione słowami. Tymi napisanymi i tymi wypowiadanymi jako opinie. Zaś morał jest jeden: to nie sułtan trzymał tysiąc nocy Szeherezadę, lecz to ona nie mogła przestać. Opowiadający jest w równej mierze niewolnikiem opowieści, co słuchający.
Ozon świetnie kreśli relację łączącą nauczyciela i ucznia. Dzięki genialnemu motywowi Philippe'a Rombiego buduje fascynujący obraz, w który zanurzamy się równie głęboko, co nauczyciel w opowieści Claude'a. "U niej w domu" jest też przyspieszonym kursem narracyjnym. Analizowane są tu różne sposoby kształtowania bohaterów, budowania fabuły, zwrotów akcji, wykorzystywania różnych popularnych schematów rozwiązywania konfliktów. Oczywiście wszystkiego nie byłem w stanie wychwycić, aż tak biegły z francuskiej literatury nie jestem. Ale na szczęście całość i tak jest czytelna, nawet dla dyletanta.
Ocena: 7
Pierwsza połowa filmu mnie bardzo wciągnęła. Co będzie dalej? Jak to się potoczy? Czym skończy? Później jednak (takie mam wrażenie) trochę to wszystko zostało przesadzone. Ponad to, film robił się męczący. Wciąż na tym samym poziomie napięcia. Zakończenie rozczarowujące. Reasumując - nieźle, ale mogło być lepiej.
OdpowiedzUsuńMnie druga połowa też nieco mniej się podobała, ale głównie dlatego, że zmienia się motyw muzyczny. Pierwszy o wiele bardziej trafiał w moje gusta
OdpowiedzUsuń