The Great Gatsby (2013)
Dziwny to film. Miałem wrażenie, że "Wielki Gatsby" jest bękartem związku "Upiora w operze" Schumachera i "U niej w domu" Ozona. Po tym pierwszy "Gatsby" odziedziczył widowiskowe sceny, które są tak ciężkie, że przytłaczają całą opowiadaną historię. Po tym drugim dostał przekonanie o sile wyobraźni i potędze (również destrukcyjnej) słowa pisanego.
Bo też "Wielki Gatsby" Luhrmanna to dzieło wyobraźni od początku do końca. Całość jest przecież narracją, spisywaną(!) przez Nicka, który jednocześnie jest świadkiem opowiadanych zdarzeń (czy aby na pewno? kim naprawdę jest Gatsby? Nick?). Na poziomie hipernarracji też jest to rzecz odrealniona. Luhrmann stworzył szalone i chwilami naprawdę zachwycające widowisko, które jednak niewiele ma wspólnego z tym, jak naprawdę wyglądały Stany Zjednoczone sto lat temu. Wreszcie tematem filmu jest wyobraźnia, moc, z jaką Gatsby nagiął rzeczywistość do swoich potrzeb. Jest to więc w zasadzie film SF niż dramat psychologiczny.
Niestety, nie potrafiłem się do filmu przekonać. Całość jest tak wielka, że czułem się przygnieciony, a z kina wyszedłem zmęczony. Kiedy zachwyt nad tym, co zobaczyłem i usłyszałem opadł (jak musiało się stać, w końcu wrażenia zmysłowe są ulotne), niestety pozostałem z pustką równie wielką, jaką miał w sobie Gatsby/Nick. Obym tylko nie skończył jak oni. Ocena: 6
Bo też "Wielki Gatsby" Luhrmanna to dzieło wyobraźni od początku do końca. Całość jest przecież narracją, spisywaną(!) przez Nicka, który jednocześnie jest świadkiem opowiadanych zdarzeń (czy aby na pewno? kim naprawdę jest Gatsby? Nick?). Na poziomie hipernarracji też jest to rzecz odrealniona. Luhrmann stworzył szalone i chwilami naprawdę zachwycające widowisko, które jednak niewiele ma wspólnego z tym, jak naprawdę wyglądały Stany Zjednoczone sto lat temu. Wreszcie tematem filmu jest wyobraźnia, moc, z jaką Gatsby nagiął rzeczywistość do swoich potrzeb. Jest to więc w zasadzie film SF niż dramat psychologiczny.
Niestety, nie potrafiłem się do filmu przekonać. Całość jest tak wielka, że czułem się przygnieciony, a z kina wyszedłem zmęczony. Kiedy zachwyt nad tym, co zobaczyłem i usłyszałem opadł (jak musiało się stać, w końcu wrażenia zmysłowe są ulotne), niestety pozostałem z pustką równie wielką, jaką miał w sobie Gatsby/Nick. Obym tylko nie skończył jak oni. Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz