Sedona (2011)

Jeśli już gdzieś człowiek powinien się zgubić, to niech będzie to Sedona. W filmie Stovalla jest to magiczne miejsce, gdzie nic nie dzieje się bez powodu. Tu los bierze nasze życia w swoje ręce i wtrąca się bez pardonu, by "naprawić" to, co uważa za zepsute. Co wrażliwsi zostają schwytani w wir zdarzeń i nigdy już nie opuszczą tego miejsca stając się częścią lokalnego kolorytu. Przyjezdni mogą uznać się za szczęściarzy jeśli wszystko, co im się wydarzy, to lądowanie samolotu na ich samochodzie czy strach spowodowany zgubieniem syna, któremu jednak nic się poważnego się nie stanie. Bo w Sedonie nie cierpi się dla samego cierpienia, a jest to ból prowadzący do odrodzenia.


Po świetnym "Hate Crime" Stovall tym razem mocno mnie rozczarował. "Sedona" to dowód na to, że kino nie lubi przesady, a tu mamy z nią do czynienia. Reżyser opowiada nam dwie historie, które od samego początku w sposób oczywisty są ze sobą powiązane. Ta konstrukcja dziurawi powłokę filmu tak, że zamiast pięknego balonu dostałem zwykłego flaka. "Sedona" powinna mieć tylko jedną historię i powinna nią być ta o kobiecie, która utknęła w mieście i wszelkie próby opuszczenia go okazują się nieudane. Dopiero konfrontacja z przeszłością to zmieni. Historia jej syna jest zupełnie niepotrzebna. Co gorsza jest też słabiej napisana. To zaskakuje, bo przecież gra w niej Seth Peterson, który tak dobrze poradził sobie w "Hate Crime". No cóż, teraz lepiej byłoby dla wszystkich, łącznie z nim, gdyby jego wątek zniknął z fabuły.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)