Karuzela (2014)

UWAGA SPOILERY

"Karuzela" to kino fatalistyczne. Jej twórca nie ma dobrych wiadomości dla dzieci z rozbitych domów, dotkniętych alkoholizmem. Robert Wichrowski pokazuje, że dla takich osób nie ma żadnej nadziei. Są bowiem ułomni, ograniczeni przez psychiczne kalectwo wypaczające ich proces podejmowania decyzji, kalectwo, które zostało im narzucone przez los, od którego nie można się uwolnić.

Ojciec Piotra porzucił rodzinę wiele, wiele lat temu. Matka popadła w alkoholizm i robiła, co mogła, by nastawić syna przeciwko ojcu. Piotr znalazł oparcie w rodzinie Rafała, z którym się zaprzyjaźnił. A raczej wkupił się w ich łaski (jeśli wyznanie Rafała nie jest metaforą, lecz przyznaniem, że jako dziecko zawdzięczał życie Piotrowi). Bo Piotr bardzo chciał być dobrym człowiekiem, robić wszystko właściwie, jak należy, zbudować dom, zapewnić dostanie życie, opiekować się tymi, na których mu zależy. Ale – parafrazując słynny tekst – był tą siłą fatalną, co dobro chcą czynić, zawsze wszystko spieprzy. Tak więc popada w długi (bo skądś trzeba wziąć pieniądze na mieszkanie, samochód, żonę, dziecko), tak więc zaciąga się do wojska na misję w Afganistanie (bo skądś trzeba wziąć pieniądze na spłatę długów, na mieszkanie, samochód, żonę, dziecko). Co gorsza, nawet inni traktują go jak kalekę wymagającego opieki. Jego żona została mu oddana bez walki, choć wcześniej zdołała zajść w ciążę z innym (o czym Piotr oczywiście nie będzie miał pojęcia - choć, czy aby na pewno?). Dlatego też nie powinien dziwić koniec, jaki go spotka.

Nie. W "Karuzeli" nie ma taryfy ulgowej. Jest tylko jedno rozdanie kart, bez powtórki, bez negocjacji, bez wymiany; nie można liczyć na wybawienie...

Chyba będę musiał w końcu zmienić śpiewkę na temat polskich filmów. "Karuzela" bowiem okazała się kolejny dowodem na to, że nasze kino znormalniało. Obraz Wichrowskiego to rzecz niebędąca ani hermetycznym dziełem artystycznym (co w polskim wydaniu jest bełkotem, jakiego nie toleruję w ogóle) ani czystą komercją (która jest tak ogłupiająca, że aż bolesna w oglądaniu). Wpisuje więc w typowy nurt kina "pomiędzy" i zupełnie, ale to zupełnie nie odstaje od tego, co prezentują w tym nurcie inne kinematografie europejskie.

Oczywiście, nie oznacza to od razu, że mamy do czynienia z dziełem wybitnym, co to, to nie. Ale z całą pewnością jest to film, który mógłby pojawić się w kinach pod każdą szerokością geograficzną, a to już coś. Jeszcze nie tak dawno nawet to wydawało mi się niemożliwe.

"Karuzela" ma swoje wady. W niektórych momentach ma dość chwiejną konstrukcję, jakby Wichrowski łapał się na tym, że przegina w stronę snobistycznej inscenizacji i nadużywania metafor i się wycofywał. Samą historię obdarzył zbyt dużą liczbą wątków (bandziorów mógł sobie spokojnie darować). Przeszkadzał mi też chwilami zbyt sterylnie idealny makijaż aktorek. Ale "Karuzela" ma też sporo zalet. Bardzo spodobały mi się zdjęcia Adama Bajerskiego, a w szczególności to, jak umiejętnie korzystał ze zbliżeń. Spodobał mi się też Mikołaj Roznerski w roli Rafała (choć scena rozpaczy mu nie wyszła, ale to jedyne jego duże potknięcie). W ogóle, podobali mi się bohaterowie – trochę jakby dalecy kuzyni "Braci" Suzanne Bier.

W sumie więc, choć jest to film niedoskonały, to jednak natchnął mnie nadzieją, że w końcu nasze kino będzie w stanie zaproponować historie, które mnie zainteresują.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)