Mandela: Long Walk to Freedom (2013)
Nie mam zielonego pojęcia, co chciał osiągnąć Justin Chadwick kręcąc biografię Mandeli, ale z jego filmu wynika, że Nelson Mandela był postacią kompletnie nijaką. Nie bardzo widać w nim przywódcę. Nie widać, by miał jakiś charakter (poza jedną sceną, kiedy rzucił się na swoją pierwszą żonę). Nie ma żadnego uzasadnienia, dlaczego mimo wieloletniego więzienia był w stanie doprowadzić RPA do niezwykłej przemiany.
Mandela jest tu raczej symbolem i to dość bezpłciowym. Co oczywiście też byłoby ciekawym tematem na film, gdyby reżyser go pociągnął. Każda rewolucja wymaga przecież symbolu wokół którego ludzie mogą się jednoczyć, ale od symbolu niekoniecznie wymaga się inicjatywy. W filmie Chadwicka Winnie Mandela jest o wiele barwniejszą i ciekawszą postacią i można ją był znakomicie skontrastować z Mandelą-symbolem (kilka scen wydaje się iść nieśmiało w tym kierunku, ale przez to tylko wyraźniej czuje się niewykorzystany potencjał). Zupełnie też nie udało się pokazać kluczowych dla Mandeli momentów, łącznie z tym, jak doszło do zakończenia apartheidu. A sceny jego tak zwanych prześladowań przez władze wyglądają po prostu śmiesznie. Dlaczego Winnie Mandela wydaje się być znacznie gorzej traktowana przez służby specjalne niż Nelson Mandela? To jedno z wielu pytań, na które nie dostaniemy odpowiedzi.
Obraz Chadwicka jest faktograficzną ślizgawką. Tyle samo można dowiedzieć się z Wikipedii (a nawet więcej), a trwa to znacznie krócej. Z całego filmu warta zapamiętania jest wyłącznie piosenka U2. Nie, wcale nie zapomniałem o Idrisie Elbie. On po prostu nie gra tu nadzwyczajnie. Niczym szczególnym mnie nie zachwycił.
Ocena: 4
Mandela jest tu raczej symbolem i to dość bezpłciowym. Co oczywiście też byłoby ciekawym tematem na film, gdyby reżyser go pociągnął. Każda rewolucja wymaga przecież symbolu wokół którego ludzie mogą się jednoczyć, ale od symbolu niekoniecznie wymaga się inicjatywy. W filmie Chadwicka Winnie Mandela jest o wiele barwniejszą i ciekawszą postacią i można ją był znakomicie skontrastować z Mandelą-symbolem (kilka scen wydaje się iść nieśmiało w tym kierunku, ale przez to tylko wyraźniej czuje się niewykorzystany potencjał). Zupełnie też nie udało się pokazać kluczowych dla Mandeli momentów, łącznie z tym, jak doszło do zakończenia apartheidu. A sceny jego tak zwanych prześladowań przez władze wyglądają po prostu śmiesznie. Dlaczego Winnie Mandela wydaje się być znacznie gorzej traktowana przez służby specjalne niż Nelson Mandela? To jedno z wielu pytań, na które nie dostaniemy odpowiedzi.
Obraz Chadwicka jest faktograficzną ślizgawką. Tyle samo można dowiedzieć się z Wikipedii (a nawet więcej), a trwa to znacznie krócej. Z całego filmu warta zapamiętania jest wyłącznie piosenka U2. Nie, wcale nie zapomniałem o Idrisie Elbie. On po prostu nie gra tu nadzwyczajnie. Niczym szczególnym mnie nie zachwycił.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz