Oh Boy (2012)
"Oh Boy" daje bardzo negatywną diagnozę ludzkości. Film obnaża bowiem niezdolność człowieka do cieszenia się stabilizacją. Brak wyzwań to najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić. Gdy człowiek nie musi walczyć z przeciwnościami losu, z wrogiem (jakkolwiek by on był definiowany), wtedy zostaje zawieszony w próżni, bez możliwości podjęcia decyzji.
Takim człowiekiem jest właśnie główny bohater "Oh Boy" Niko. Jego największym dramatem jest to, że nie jest hipsterem w świecie opanowanym przez nich. Nie potrafi odnaleźć się w nonszalancji pozerstwa, obojętności wobec dobrobytu, który uważany jest za uniwersalną wartość świat podlegającą pseudonegacji (pseudo, ponieważ trudno negować coś, czego nie da się de facto odrzucić – przynajmniej w ich mniemaniu). Ale Niko nie jest też rewolucjonistą, nie znajduje alternatywy, ponieważ nie ma ku temu żadnej motywacji.
W tym sensie "Oh Boy" pokazuje, że młodzi ludzie muszą doświadczyć kryzysu (ekonomicznego, militarnego, politycznego), który postawi ich w sytuacji (pozornie) bez wyjścia, który wymusi podjęcie przez nich decyzji poprzez uniemożliwienie podjęcia jakichkolwiek innych decyzji. Po latach można te decyzje konstatować albo nauczyć się czerpać z nich korzyści. Jedno jest jednak pewne: w takiej sytuacji ich życie jest "jakieś", nawet jeśli owo "jakoś" nie jest tym, o czym marzyli. Nie ma nic gorszego, jak odrzucać szanse wierząc, że tuż za rogiem czeka ta jedna, jedyna rola życia.
Sam film jest próbą przeniesienia na grunt niemiecki allenowego stylu opowiadania (ale nie tego Allena z ostatnich filmów, lecz wcześniejszego). Dla mnie jest to jednak pozerstwo identyczne z tym, z którego reżyser się naśmiewa. Warto zwrócić uwagę jedynie na Toma Schillinga. Ma chłopak talent.
Ocena: 5
)
Takim człowiekiem jest właśnie główny bohater "Oh Boy" Niko. Jego największym dramatem jest to, że nie jest hipsterem w świecie opanowanym przez nich. Nie potrafi odnaleźć się w nonszalancji pozerstwa, obojętności wobec dobrobytu, który uważany jest za uniwersalną wartość świat podlegającą pseudonegacji (pseudo, ponieważ trudno negować coś, czego nie da się de facto odrzucić – przynajmniej w ich mniemaniu). Ale Niko nie jest też rewolucjonistą, nie znajduje alternatywy, ponieważ nie ma ku temu żadnej motywacji.
W tym sensie "Oh Boy" pokazuje, że młodzi ludzie muszą doświadczyć kryzysu (ekonomicznego, militarnego, politycznego), który postawi ich w sytuacji (pozornie) bez wyjścia, który wymusi podjęcie przez nich decyzji poprzez uniemożliwienie podjęcia jakichkolwiek innych decyzji. Po latach można te decyzje konstatować albo nauczyć się czerpać z nich korzyści. Jedno jest jednak pewne: w takiej sytuacji ich życie jest "jakieś", nawet jeśli owo "jakoś" nie jest tym, o czym marzyli. Nie ma nic gorszego, jak odrzucać szanse wierząc, że tuż za rogiem czeka ta jedna, jedyna rola życia.
Sam film jest próbą przeniesienia na grunt niemiecki allenowego stylu opowiadania (ale nie tego Allena z ostatnich filmów, lecz wcześniejszego). Dla mnie jest to jednak pozerstwo identyczne z tym, z którego reżyser się naśmiewa. Warto zwrócić uwagę jedynie na Toma Schillinga. Ma chłopak talent.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz