Sleeping Beauty (2011)
Perwersja – słowo-tajemnica, sugeruje niezwykłość, wyjątkowość, rzeczy wykraczające poza to co "normalne" i "zwyczajne" (co utożsamiane bywa z nudą i bezbarwnością). A zatem perwersja powinna być ekscytująca, fascynująca. Niestety tak nie jest, a przynajmniej do tego chce nas przekonać reżyserka "Śpiącej piękności". Bowiem w jej filmie perwersje są rozczarowująco nijakie, zwyczajnie nudne i co najwyżej nieumyślnie groteskowe, ale nie ma tu żadnej tajemnicy, fascynacji, jest tylko słabość, kompleksy, niedoskonałość.
"Śpiąca piękność" rozczarowuje. Film albo pokazuje za dużo albo za mało, w zależności od tego, jakie miało być przesłanie (które rzecz jasna jest nieczytelne). Jeśli miało to być studium materialistycznego poświęcenia wolnej woli, to w takim razie film pokazuje zdecydowanie za dużo. O wiele lepsza byłaby tu bliższa bohaterki perspektywa, gdybyśmy podobnie jak ona nie wiedzieli, co tak naprawdę dzieje się z nią, kiedy śpi. Jeśli zaś miało to być studium seksualizacji dominacji i uległości, to w takim razie nie powinno być tu żadnych ograniczeń, a przede wszystkim całość powinna być bardziej odważna w pokazaniu erotyki, a mniej koncentrować się na pustych słowotokach. Niestety dzieło Julii Leigh chce być czymś pomiędzy, przez co tak naprawdę jest niczym, wydmuszką, której jedyną atrakcją jest naga Emily Browning.
Ocena: 5
"Śpiąca piękność" rozczarowuje. Film albo pokazuje za dużo albo za mało, w zależności od tego, jakie miało być przesłanie (które rzecz jasna jest nieczytelne). Jeśli miało to być studium materialistycznego poświęcenia wolnej woli, to w takim razie film pokazuje zdecydowanie za dużo. O wiele lepsza byłaby tu bliższa bohaterki perspektywa, gdybyśmy podobnie jak ona nie wiedzieli, co tak naprawdę dzieje się z nią, kiedy śpi. Jeśli zaś miało to być studium seksualizacji dominacji i uległości, to w takim razie nie powinno być tu żadnych ograniczeń, a przede wszystkim całość powinna być bardziej odważna w pokazaniu erotyki, a mniej koncentrować się na pustych słowotokach. Niestety dzieło Julii Leigh chce być czymś pomiędzy, przez co tak naprawdę jest niczym, wydmuszką, której jedyną atrakcją jest naga Emily Browning.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz