Empire State (2013)

Jednego Dito Montielowi nie mogę odmówić. Już dawno nikt w filmie nie stworzył równie irytującego bohatera, co on. I nie chodzi mi tu o granego przez Michaela Angarano Eddiego. Tego rodzaju kretynów w kinie jest na pęczki. W zasadzie w każdej opowieści o poczciwcu jest kumpel, który głównego bohatera wpycha w szambo z radosną nieświadomością tego, co czyni. Nie, mi chodzi o granego przez Liama Hemswortha Chrisa. Ależ ten facet mnie wnerwiał! To ukryty kretyn. Na pozór sympatyczny, a nawet inteligentny, w rzeczywistości idiota jakich mało. Jednym jest tolerowanie wybryków kumpla, ale czymś kompletnie innym jest całkowita ślepota. Tymczasem Chris zachowuje się tak, jakby za każdym razem, gdy Eddie znika mu z oczu, zapominał o tym, jakim jest on kretynem i że jest ostatnią osobą, której można się z czegokolwiek zwierzać. Cały film polega na tym, że Chris gada Eddiemu rzeczy, które powinien zachować dla siebie, potem dziwi się, że Eddie zrobił głupotę, by na koniec zacząć gadać mu jeszcze więcej, tak rozpoczynając nowy cykl. Za każdym razem, gdy Chris otwiera gębę, miałem ochotę wepchnąć mu kilof do gardła.




Niestety ta gwałtowna reakcja na głównego bohatera, to jedyne osiągnięcie Montiela w tym filmie. Po raz kolejny rozczarował mnie, co zdarza mu się regularnie w przypadku wszystkich jego dzieł, które nastąpiły po debiucie. Czasem rozczarowanie jest większe (jak w przypadku tego filmu czy "Fighting"), czasem mniejsze ("Sprawa zamknięta"), ale jak dotąd nie potrafi powtórzyć sukcesu, jakim w moich oczach byli "Wszyscy moi święci" – doskonałe, proste kino, zdyscyplinowane i skupione na bohaterach.

"Empire State: Ryzykowna gra", pomimo iż inspirowana jest autentyczną historią, oferuje jedynie chaotyczny zestaw heistowo-gangsterskich klisz. Fabuła zamiast wciągać nudzi, psotaci chwilami balansują na granicy karykatury. Najgorsze jest to, że Montiel nawet nie stara się zasiać wątpliwości co do tego, kim tak naprawdę są bohaterowie. Zważywszy na to, że nigdy nie udało się odzyskać wszystkich pieniędzy, można się zastanawiać, czy przypadkiem Chris i Eddie nie są bardziej inteligentni i przebiegli, niż to się na pierwszy rzut oka wydaje. W filmie jest tylko jedno zdanie (wypowiedziane przez Eddiego), które sugeruje, że reżyser jest tego świadomy. Ale zupełnie tego nie ogrywa. Jakby go ten element sprawy nie interesował. A jest to – obok kretynizmu Chrisa (którego też Montiel dogłębnie nie zbadał) – jedyny ciekawy wątek filmu.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)