Frankie Go Boom (2012)
Jestem pod olbrzymim wrażeniem umiejętności Jordana Robertsa. Nie, nie reżyserskich, bo te są minimalne. Jednak umiejętność przyciągnięcia do projektu ciekawych aktorów ma wyśrubowaną do niebywałego poziomu. Niesamowite, że film, w którym grać powinni amatorzy, może pochwalić się plejadą rozpoznawalnych nazwisk.
"Frankie w sieci" to komedyjka z modnym ostatnio tematem kompromitującego wideo, które trzeba przechwycić, zanim zobaczy je cały świat. Pomysł może mało oryginalny, ale był potencjał, by wyszła z tego śmiechowa produkcja. W szczególności, gdy w obsadzie są Chris O'Dowd i Lizzy Caplan. Jednak w rękach Robertsa rzecz zamieniła się w ledwie zjadliwą papkę z dowcipami tak miernymi, że przynoszącymi wstyd wszystkim, którzy w ich opowiadaniu brali udział. Na domiar złego całość wygląda, jakby to był zapis prób przed nagrywaniem właściwego filmu.
Roberts nie był w stanie wycisnąć komediowego ognia ze swoich aktorów. Z wyjątkiem Rona Perlmana. Jako Phyllis jest przezabawny, ale to chyba wynik zaskoczenia, jakim jest jego ekranowa transformacja niż umiejętności reżyserskich Robertsa. No, ale na bezrybiu i rak ryba, jak to mówią, więc cieszę się z obecności Perlmana. Przynajmniej przez chwilę miałem z czego się śmiać.
Ocena: 4
"Frankie w sieci" to komedyjka z modnym ostatnio tematem kompromitującego wideo, które trzeba przechwycić, zanim zobaczy je cały świat. Pomysł może mało oryginalny, ale był potencjał, by wyszła z tego śmiechowa produkcja. W szczególności, gdy w obsadzie są Chris O'Dowd i Lizzy Caplan. Jednak w rękach Robertsa rzecz zamieniła się w ledwie zjadliwą papkę z dowcipami tak miernymi, że przynoszącymi wstyd wszystkim, którzy w ich opowiadaniu brali udział. Na domiar złego całość wygląda, jakby to był zapis prób przed nagrywaniem właściwego filmu.
Roberts nie był w stanie wycisnąć komediowego ognia ze swoich aktorów. Z wyjątkiem Rona Perlmana. Jako Phyllis jest przezabawny, ale to chyba wynik zaskoczenia, jakim jest jego ekranowa transformacja niż umiejętności reżyserskich Robertsa. No, ale na bezrybiu i rak ryba, jak to mówią, więc cieszę się z obecności Perlmana. Przynajmniej przez chwilę miałem z czego się śmiać.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz