Girl on a Bicycle (2013)
Urocze nic. Film, który przyjemnie się ogląda, ale który jednym okiem wpada, a drugim wypada nie goszcząc w pamięci nawet przez chwilę. To jeden z tych obrazów, który stanowi doskonałe tło dla codziennych prac domowych (przygotowywania obiadu, sprzątania czy prasowania). Można się od niego na parę minut odciąć, po czym do niego wrócić i odkryć, że fabuła dalej pozostaje czytelna.
Kiedy oceniałem film, kliknąłem na nazwisko reżysera i ze zdumieniem odkryłem, że jest to drugie dzieło Jeremy'ego Levena. Pierwszym był – nakręcony 20 lat wcześniej – "Don Juan DeMarco". Dwie dekady nie były zbyt życzliwe dla reżyserskich umiejętności Levena. Jego debiut bardzo mi się swego czasu podobał. O "Dziewczynie na rowerze" nie zachowam nawet najmniejszego śladu w pamięci. Film jest bowiem kompletnie bezbarwny. Ma kilka sympatycznych postaci, ale co z tego, kiedy ich losy są pretekstowe, bo i tak od początku wiadomo, jak to się wszystko skończy. Jak zwykle w takich produkcjach, główni bohaterowie są sobie przypisani i nic nie jest w stanie wzruszyć twórców. Dlatego mnie jest zawsze żal postaci drugiego planu, które stanowią narzędzia dla pierwszoplanowych bohaterów w procesie rozumienia z kim powinni być. W przypadku "Dziewczyny na rowerze" taką osoba jest François, który zostaje z niczym, choć na to wcale nie zasłużył.
A sam Leven? Cóż, lepiej niech zostanie przy pisaniu scenariuszy na podstawie książek. Przykład "Pamiętnika" najlepiej dowodzi, że to jest jego specjalnością.
Ocena: 5
Kiedy oceniałem film, kliknąłem na nazwisko reżysera i ze zdumieniem odkryłem, że jest to drugie dzieło Jeremy'ego Levena. Pierwszym był – nakręcony 20 lat wcześniej – "Don Juan DeMarco". Dwie dekady nie były zbyt życzliwe dla reżyserskich umiejętności Levena. Jego debiut bardzo mi się swego czasu podobał. O "Dziewczynie na rowerze" nie zachowam nawet najmniejszego śladu w pamięci. Film jest bowiem kompletnie bezbarwny. Ma kilka sympatycznych postaci, ale co z tego, kiedy ich losy są pretekstowe, bo i tak od początku wiadomo, jak to się wszystko skończy. Jak zwykle w takich produkcjach, główni bohaterowie są sobie przypisani i nic nie jest w stanie wzruszyć twórców. Dlatego mnie jest zawsze żal postaci drugiego planu, które stanowią narzędzia dla pierwszoplanowych bohaterów w procesie rozumienia z kim powinni być. W przypadku "Dziewczyny na rowerze" taką osoba jest François, który zostaje z niczym, choć na to wcale nie zasłużył.
A sam Leven? Cóż, lepiej niech zostanie przy pisaniu scenariuszy na podstawie książek. Przykład "Pamiętnika" najlepiej dowodzi, że to jest jego specjalnością.
Ocena: 5
Kiedyś lubiłem takie filmy, niby pozwalały zabić czas, ale można było przy nich swobodnie zająć się masą innych rzeczy :D
OdpowiedzUsuńCzemu czas przeszły?
UsuńJak miałem telewizor to lubiłem jak mi "brzęczał" w tle, ale odkąd zrezygnowałem z telewizji to staram się dobierać pewniaki, które oglądam od początku do końca. No chyba, że trafi się coś kiepskiego to tez robię przy okazji milion rzeczy, ale to nie specjalnie.
UsuńJa tam nie mógłbym się obyć bez telewizora, właśnie dlatego, że nie miałbym okazji oglądać takich zapychaczy. Czasami wśród nich można znaleźć zaskakujące perełki, które przy świadomym wybieraniu po prostu umknęłyby.
UsuńA to prawda, jeszcze czasem po blogach nawet sprawdzam programy telewizyjne jak dziewczyny publikują i widzę, że kto szuka ten znajdzie :)
UsuńA ja byłam skłonna zobaczyć ten film dla Paddy'ego Considina, dla którego mam wiele ciepłych uczuć, niektóre nawet na pograniczu nieokreślonej fascynacji. No i , zaprogramowałam kiedyś nagrywarkę, niestety, akurat wtedy były jakieś zakłocenia w odbiorze i film się nie nagrał. Może i dobrze, bo sądząc po twojej opinii, nie jest on wart poświęcenia drogiego czasu. Ale z kolei, czego się nie robi, dla tych, których się lubi! Pewnie i tak zobaczę, a przynajmniej spróbuję. A Tobie się podobała postać i rola Dereka?
OdpowiedzUsuńPC gra tamdrugoplanową postać, ma dwie niezłe sceny, ale jak dla mnie za mało, by usprawiedliwić cały film
Usuń